Właśnie kończyłam pakowanie ostatniej rzeczy, jak najbardziej utrzymując łzy w środku i nie próbując przerodzić wszystkiego w wielką nostalgię. Przecież wrócę, ale to wciąż było trudne. Po raz kolejny wybrałam się do szafy, aby wziąć ostatnią parę dżinsów, gdy biała koszula Justina, którą nosiłam w nocy, kiedy postanowił mnie zjeść na deser, przykuła mój wzrok. Pozwoliłam, żeby moje palce zatańczyły wzdłuż rękawa, przypominając sobie jego minę, kiedy wyszłam do niego w niczym oprócz tego. Nienawidziłam go wtedy, ale już nie mogłam odmówić jego seksualnej atrakcyjności, która zawisła w powietrzu między nami. Cooch w pełni się zgodziła i trąciła moje jajniki, żeby zachęcić mnie, by ściągnąć koszule z wieszaka i też ją spakować. Wiesz, tak, żeby powspominać. Poza tym, nie dało się nie zauważyć, że miał mnóstwo ubrań i dla niego, jedna koszula była jak płatek śniegu między lawiną innych. Dla mnie....ona była bezcenna.
Justin wyszedł z łazienki, ubrany w czarną bluzę z rękawami podciągniętymi do łokci, w dżinsach i trampkach. Jego włosy były jeszcze wciąż mokre od porannego prysznica, sterczące każdy w innym kierunku a on najwyraźniej postanowił zrezygnować z golenia się, na co nie narzekałam. Uwielbiałam go w tym wyglądzie.
-Troche niestosowne ubranie do biura, nie sądzisz?- uśmiechnęłam się do niego, chowając koszule i ostatnie ubrania do torby i zapięłam ją.
-Tak, ale to idealny strój by odwieźć moją dziewczynę z powrotem do jej domu- powiedział, objął mnie w pasie od tyłu i przytulił mnie do siebie mocno. Czułam zapach lekkiej wody kolońskiej i płynu do mycia ciała. Zaciągnęłam się głęboko, zabierając każdy mały szczegół do pamięci. Jakbym mogła kiedyś zapomnieć....
-Małe wagary od pracy?-spytałam, oplatając ręce wokół jego ramion i odwróciłam głowę, by na niego spojrzeć.
-Mmhmm-odpowiedział, całując czubek mojego nosa- Chcę spędzić, każdą możliwą sekundę z Tobą. Dadzą sobie rade jeden dzień beze mnie.- Justin oparł brodę na moim ramieniu i zaczął leniwie kołysać nas z boku na bok.Spojrzał na moją torbę- Jak, na Boga udało Ci się tam zmieścić wszystkie ubrania?
-Nie spakowałam wszystkiego-powiedziałam, wzruszając ramionami. - Fantazyjne ubrania nie będą mi potrzebne w tej pojebanej dziurze Forks. Widzisz mnie, chodzącą po sklepie spożywczym w kolczastych obcasach i w krótkiej, elastycznej spódniczce?
Justin zanucił wyobrażając sobie i pchnął biodrami w mój tył. Wzięłam to za 'tak', kiedy zrobił to między moimi nogami. Cooch zamruczała i starałam się jak diabli by nie potrzeć się o jego penisa jak mały kotek poszukujący uwagi. On też się starał, bo byśmy znowu szybko nie opuścili sypialni. Nie to, że miałam jakieś skrupuły przed kolejną runda z kolosalnym fiutem, ale moja mama naprawdę potrzebowała kogoś w domu, a ojciec zasługiwał na przerwę.
-Nigdy nam się nie uda stąd wyjść, jeśli dalej będzie robić takie rzeczy- ostrzegłam.
Cooch była na miejscu; " i właśnie o to w tym chodzi, cymbale"
Zdając sobię sprawę, że naprawdę nie dużo spakowałam, chciałam pograć troche z Justinem i wypuściłam z ust przesadzone westchnięcie.
-I w końcu będzie trzeba iść na zakupy, po tym jak wyrzuciłeś wszystkie moje ciuchy, które tu przywiozłam ze sobą....
Justin ukrył twarz w mojej szyi i jęknął, przez co zachichotałam. Czuł się jak dupek przez to co robił i uwarzałam to za bardzo urocze. Odwróciłam się w jego ramionach i ujęłam w dłonie jego twarz, zmuszając go by na mnie spojrzał.
-Kocham Cię- przypomniałam mu.
Justin schował kosmyk moich włosów za ucho i spojrzał na mnie z uwielbieniem.
-I....nigdy nie znudzi mi się słuchanie tych słów. Tutaj..-powiedział, sięgając do tylnej kieszeni spodni i wyjął portfel. Wysunął małą, czarną, plastikową kartę i podał mi ją.- Chcę, żebyś to miała...na ubrania, albo cokolwiek czego będziesz potrzebować....albo chcieć.
-Karta kredytowa, Justin? Nie sądzisz, że dałeś mi już wystarczająco dużo?
-Hej- powiedział, biorąc moją brodę w palce- Myślałem, że już to przeszliśmy. Jesteś moja kobietą, którą się opiekuje i chce to robić dość przykładnie. I nie chcę słyszeć żadnych skarg na ten temat.
Dał mi soczystego buziaka, następnie chwycił pasek od mojej torby i wziął ja na ramie
-Gotowa?-spytał i wyciągnął do mnie rękę.
Złapałam jego wyciągniętą rękę, bo zawsze już będę ją łapać. Nie miałam pojęcia co nas czekało, ale widziałam, że tak długo jak będzie trzymać mnie za rękę, pójdę za nim w najciemniejszą noc. Bo gdzieś na końcu naszej drogi, na pewno znajdzie się światło.
Justin zatrzymał się w drzwiach i odwrócił się.
-Co?- zapytałam, gdy nie dał mi żadnego znaku o co chodzi.
Podszedł do stolika obok łóżka, otworzył szufladę, a potem sięgnął do środka. Z grymasem na twarzy podniósł Bieber kulkę.
-Zapomniałaś czegoś chyba, nie?
-Cóż, nie sądziłam, że będę tego potrzebować-odpowiedziałam zmieszana.
-Oh, będziesz tego potrzebować- uśmiechnął się złośliwie i schował to do mojej torby.
Z wyjątkiem Rileya, Justin dał wolne całemu zespołowi. Był tak strasznie zadowolony, chodził z trwałym uśmiechem otynkowanym na jego twarzy, a ja przypomniałam sobie, że to jest dzięki mnie. Cooch przypomniała mi, że też miała małe coś-coś w związku z tym, ale miedzy mną a Justinem już nie chodziło tylko o seks. Nie żebym wymagała, żeby ściągnęła swoje buty i podarowała strój Super Cooch dla biednych. One jeszcze mi się przydadzą pewnego dnia....wkrótce. Pod tym względem, byłam pozytywna.
Gdy moja torba już była załadowana w bagażniku, a ja i Justin siedzieliśmy juz w środku auta, wreszcie wyjechaliśmy. Obserwowałam jak dom znikał z pola widzenia i wyczuwając mój smutek, Justin objął mnie, przyciągnął do swojego boku i położył moją głowę na swoim ramieniu.
-To będzie tylko ogromna strata miejsca do Twojego powrotu, a potem znów poczujemy się jak w domu-powiedział i pocałował czubek mojej głowy.
Czułam się tak samo, nie z domem, ale z sercem. Dom był wszędzie tam, gdzie był Justin. Czy to był wielgachny dwór, otoczony przez rzeźby, czy kartonik w alejce. To nie miało znaczenia. Liczyło się, czy on był ze mną.
Zasnęłam podczas długiej i wyczerpującej drogi do Brooklynu. Wszystko co pamiętam to Justin, który czule głaskała moje włosy a następnie zachęcił mnie by położyć mu głowę na kolanach. Na początku myślałam, że to był jego sposób, sugerujący bym zrobiła mu loda, ale okazało się, że to był tylko milusi ruch i całe to gówno. Nie zrozumcie mnie źle, to było miłe, ale czułam się jakby powstrzymywał się z okazywaniem tej jego strony, w której się zakochałam...ta cała apodyktyczna, stanowcza strona, przez którą Cooch szalała dla złego chłopca. Może to dlatego, że to było to, co powinien robić odkąd złożyliśmy te wszystkie słodkie deklaracje. Nie protestowałabym po jego naciskach, zeby trochę odpocząć, lub mogłam być bardziej stanowcza i sama mu zaoferować loda, ale prawda była znana. On wyczerpał mój tyłek zeszłej nocy i naprawdę przydałoby mi się dużo snu. Myślę, że mój mózg wygrał bitwę po tym jak Cooch rzuciła rękawice, bo zanim pomyślałam, zapadłam w sen.
Justin obudził mnie po jakimś czasie, narzekając, że przez to, że trzymałam głowę na jego kolanach, jego jaja po prostu nie mogły już tego znieść. Dobrze mu tak. On poprawiał swoje dżinsy a ja rozejrzałam się by sprawdzić gdzie jesteśmy. Byliśmy na obrzeżach Brooklynu. Wiedziałam, bo rozpoznałam cały krajobraz. Podróżowałam ta drogą z moją rodziną, wiele razy w ciągu całego mojego życia. Kiedy byłam dzieckiem, patrzyłam przez okno i wyobrażałam sobie te wszystkie historie. W moim ulubionym, udawałam ,ze byłam biedną panną, która została zamknięta w małym domku, zmuszona do przeżywania dni w samotności, czekając na mojego Księcia z Bajki, który miał przyjechać na swoim białym rumaku i zmiec mnie z nóg.
Parsknęłam na siebie wewnętrznie. I co, mała dziewczynka nie ma dobrej fantazji?
To było tak żywe w mojej głowie, że pamiętałam prawie wszystkie szczegóły. W rzeczywistości, zaraz za zakrętem będzie.....
-Zatrzymaj auto!-krzyknęłam i zaczęłam walić w szybę, która oddzielała nas od Rileya.
-Kochanie, co się stało? - Justin zapytał w panice.
-Musimy się zatrzymać! Proszę, Justin....musimy!-Powiedziałem trochę głośniej niż było to konieczne, ponieważ on siedział tuż obok mnie i mimo, że się skrzywił na moje krzyki, zrozumiał.
Justin nacisnął przycisk i okno zjechało na dół.
-Riley, zatrzymaj się-Był tak strasznie formalny i normalnie to by mnie pewnie podkręciło, ale teraz nie było na to czasu.
Gdy samochód zatrzymał się na uboczu drogi, grzebałam przy klamce, aż wreszcie otworzyłam drzwi i wyskoczyłam z auta.
-Bella!- Justin zawołał z tyłu, podążając za mną-Dlaczego przede mną uciekasz?
Nie mogłam się zatrzymać by mu odpowiedzieć.
To właśnie tam był, mały, wiejski domek, który zawsze udawałam, że jest mój; kamienny komin, skrzynki z hiacyntami pod łukowatymi oknami, drzwi z drewna i usadzony na samym środku łączki. Trawa była wysoka i zielona, usiana małymi fioletowymi kwiatkami, a także żółtymi i białymi. Powietrze było ostre, czyste....niesamowite.To było doskonałe i ...na sprzedaż.
Biegłam tak szybko, jak tylko moje nogi mogły mnie ponieść. Po prostu musiałam go dotknąć, by mieć pewność, że to nie była tylko cześć mojej wyobraźni. Wiatr rozwiewał mi włosy i nagle poczułam się znów jak mała dziewczynka; mój umysł, moja twarz, moje serce nie posiadały się z dziecięcej radości. Serio, moje policzki aż bolały od ciągłego uśmiechania się.
Poczułam Justina opuszki, które ledwo musnęły mają skóre na ramieniu, ale ciągle biegłam, chichocząc jak głupiec. Odwróciłam się i spojrzałam na niego przez ramie, śmiejąc się zawołałam.
-Chodź, Justin. Złap mnie!
Kiedy dotarłam do werandy domku, zaczepił ramiona wokół mojej talii i pociągnął mnie do siebie. Śmiałam się, o Boże, tak bardzo się śmiałam. Wszystko było....idealne. Stałam przed małym domem i byłam w ramionach mojego własnego rycerza w lśniącej zbroi.
-Gdzie się wybierasz, kochanie?-spytał, uśmiechając się do mnie.
Jego głowa, z fantastycznymi, seksownymi włosami, blokowały słońce na niebie za nim i rzucająly delikatny cień na jego twarzy. Był taki piękny, Wyciągnęłam rękę i delikatnie przejechałam palcami po jego włosach.
-Pocałuj mnie, Justin- wyszeptałam.
Jego oczy rozszerzyły się, a ciało zesztywniało.
-Whoa....déjà vu- jego głos był ledwie szeptem, a wyraz twarzy miał....zagubiony...zmylony.
-Co?- zapytałam równie zdezorientowana.
Justin lekko potrząsnął głową.
-Nic- wymamrotał, pochylił się i musnął moje usta.
Zazwyczaj nasze pocałunki były pełne ognia i pasji....głodne, ale ten...ten był słodki i delikatny, kontrolowany...i to mnie napaliło jak diabli.
-Mmm...-mruknęłam doskonale zadowolona,a następnie otworzyłam oczy, by zobaczyć, że patrzył na mnie z tym...spojrzeniem w jego oczach. Zawsze słyszałam, że oczy były drzwiami do duszy, ale wtedy...uwierzyłam w to. Nigdy nie widziałam go takiego wcześniej.
-O czym myślisz?-zapytałam go.
Justin tylko się uśmiechnął i pokręcił głową
-O błocie i kwitnących kwiatkach. Zostawmy to tak jak jest.
Cóż, to z pewnością było dziwne, ale Justin był trochę dziwaczny na swój sposób, a ja byłam jak mała dziewczynka w środku, więc nie wypytywałam go dalej.
-Chodź- powiedziałam, biorąc go za rękę i ciągnąc za sobą, aby zajrzeć w okna.
-Co my tu robimy?-spytał- Co to za miejsce?
-Kiedy byłam małą dziewczynką, lubiłam udawać, że tu mieszkam- odpowiedziałam mu, patrząc w okno, gdzie zobaczyłam pusty pokój. Pociągnęłam go za rękę, by przejść z nim na drugą stronę domu i zrobić to samo.- To jest po prostu...magiczne, nie sądzisz?
-Magiczne?-spytał.
-Tak, prosto jak z bajki- wyjaśniłam, przykładając dłoń do czoła by zablokować odbicie słońca w szybie- oh...kominek zapiera dech w piersiach.-wydyszałam.
Nic w środku nie wyglądało nowocześnie. Był raczej niezwykły, chłopski, do którego bardziej pasowało Wielskie Życie niż Nowoczesny Dom. Łukowate drzwi, drewniane podłogi, grube, szklane okna. Mogłam wprost sobie wyobrazić siebie i Justina przytulających się na kanapie, albo kochających się na miękkim dywanie w blasku kominka. Oczywiście, zaczynałam przechodzić samą siebie; zagubiona we własnym świecie pozorów. Jesteś wielkim marzycielem, Bello Grovers.
-Jest trochę zaniedbany, nie sądzisz?- Justin zapytał, marszcząc brwi i skanując miejsce.
-Justin Bieber!- pisnęłam i uderzyłam do w ramie- Jak śmiesz tak mówić o moim wymarzonym domku? Poza tym, to nic, trochę miłości i smaru mogłoby naprawić to wszystko.
Miał racje, ale nie było aż tak źle. Brakowało niektórych dachówek i prawdopodobnie trzeba by było wymienić cały dach, wszystko było oblepione kurzem i brudem i sądząc po tym, jak wiatr gwizdał między oknami, je też trzeba by było naprawić. Ale w sumie....to dalej był obraz perfekcji.
-Oh! Zawsze chciałam zobaczyć ogród- zapiszczałam, po raz kolejny ciągnąc go za sobą.
Kiedy dostaliśmy się na tyły budynku, stanęłam wryta. Widok zapierał dech w piersiach. Był tam mały staw, około pięćdziesiąt metrów od domu, a rodzinka kaczek brodziła się w wodzie. Altanka stała obok stawu z białą, drewnianą huśtawką, która lekko kołysała się w ta i z powrotem. Okrągłą powierzchnie z kwiatami, otaczała kamienna dróżka prowadząca do domu. A ponieważ byliśmy na stronę zachodnią, co oznaczało, że to było idealne miejsce aby zobaczyć cudowne słońce.
Bez ostrzeżenia, Justin pchnął mnie na kamienną ścianę domku. Jedną ręką podtrzymywał się domku,po mojej prawej stronie, a drugą przyłożył do mojego tyłka i przyciągnął mnie do siebie. Nasze ciała złączyły się,a czoła dotknęły. Justin spojrzał mi w oczy i powiedział;
-Ten Twój wyraz twarzy.....chcę Cię teraz tak cholernie mocno.
Jego usta przeszły na szyję, ręką ugniatał moje pośladki, a moje biodra uziemił swoimi. On nie żartował; czułam jego twardość na swoim podbrzuszu, a ja zastanowiłam się, jak on był w stanie utrzymać to wszystko napięte w swoich ciasnych dżinsach.
Jego ręka trafiła na mój przód, rozpiął guzik moich spodni i wślizgnął się do środka. Kiedy jego palce znalazły Cooch, oboje jęknęliśmy, a moja głowa opadła do tyłu.
-Justin....nie możemy-powiedziałam nieprzekonująco-Riley...
-Jest w samochodzie. Nie przyjdzie tu.- wymamrotał w moją szyję, nadal składając na niej gorące pocałunki.
-Sąsiedzi-spróbowałam ponownie, widząc dom między drzewami po wschodniej stronie domu.
-Daj im pooglądać- wyszeptał- Cholernie Cię chce.
Jego ręka pracowała teraz na jego przedzie i usłyszałam charakterystyczny dźwięk metalu o metal, kiedy rozpiął rozporek.
-To będzie szybkie. Obiecuje.- wyszeptał mi do ucha- obróć się do tyłu.
Po raz kolejny spojrzałam na dom w sąsiedztwie i nikogo nigdzie nie widząc, zrobiłam tak jak poprosił. Trzeba przyznać, byłam podekscytowana naszą niepewną sytuacją, w której się znaleźliśmy,czując gotowość do przerwania, bo była możliwość przyłapania nas. Jednak, jeżeli to będzie krótkie....
Chłodne powietrze musnęło moje pośladki, kiedy Justin opuścił mi spodnie na uda. Jego ciało pokryło moje,a ręką dryfował po skórze między moimi nogami.
-Cholera, Isabello....zawsze jesteś taka mokra dla mnie-powiedział a potem osunął się na kolana.
Rękami podtrzymywałam się o ściankę domu, a nogi miałam uwięzione w dżinsach, więc nic nie mogłam zrobić, by go zatrzymać. Odciągnął moje biodra z dala od ściany, a w tym samym czasie jego język odszukał moją cipkę.
-O, Boże.....Justin-jęknęłam, przymykając oczy i przegryzając dolna wargę, pozwoliłam sobie dobrze się poczuć.
Tylko smak; to było tylko to co chciał. Jego język wił się między moimi nasączonymi fałdkami. Drażnił to wszystko zębami przez chwilę, by potem wyciągnąć znów język. Dał mojej cipce jeden długi liz od samego przodu do tyłu, a potem robił to znowu i znowu, aż....
-Jasna......cholera-zawołałam,mocno zaciskając oczy, w czasie kiedy poczułam jego wirujący język wokół mojego tylnego otworu, a następnie złożył tam zmysłowy pocałunek i znów stanął.
-Podobało Ci się, co nie?-zaśmiał się do mojego ucha. Czułam jak pocierał się główką penisa tam i z powrotem między moimi udami w poszukiwaniu mojego otworu.
Dlaczego, tak.....tak, podobało mi się. Byłam trochę zaskoczona tym, bo powinno mnie to obrzydzić, ale wiedziałam, że byłam czysta, tak samo jak Justin...byłam tego pewna po tym jak byliśmy razem pod prysznicem tego poranka. Więc, tak....uważałam to za bardzo....erotyczne.
Justin wszedł we mnie. Jego kutas powoli przesunął się do wnętrza mnie, aż został całkowicie zasłonięty. Poruszył biodrami, wysuwając się tylko troszkę, żeby popchnąć mocniej do przodu. Można było tylko delikatnie to odczuć, ale doprowadziło mnie do szaleństwa.
-Gotowa, kochanie?
-Uh-huh-odpowiedziałam, ale mój głos brzmiał jakby wiatr właśnie mnie znokautował.
Justin zaśmiał się z mojej reakcji i ucałował miejsce tuż poniżej mojego ucha. Następnie złapał moje biodra i zaczął ruszać się w stałym rytmie.
-Kurwa-jęknął-To jest jak zanurzanie mojego penisa w garnku miodu. Tak miękko.....tak ciepło..... tak słodko. Co ja zrobiłem, że zasłużyłem na Ciebie?
Oczywiście, wiedziałam, że to ja miałam zadać to pytanie, a on znał odpowiedź, ale nawet gdybym powtarzała mu to milion razy, nigdy w to nie uwierzy.
-Uratowałeś życie mojej matki.....i moje-odpowiedziałam.-Plus, liżesz moją cipkę.
Usłyszałam to warknięcie, które tak bardzo kochałam, a jego pchnięcia wzrosły w tempie i gwałtowności. Potem powiedział;
-w takim razie, myślę, że zasługuje na Ciebie.
Zwróciłam twarz ku gęstwinie lasu na wschodzie i znów zobaczyłam dom sąsiada. Mężczyzna wyszedł z przesuwanych, szklanych drzwi, niosąc tace, podszedł w kierunku czegoś co wyglądało na grilla i podniósł wieko.
-Justin-wyszeptałam- Jakiś facet właśnie wyszedł do ogródka u sąsiadów.
-Więc chyba lepiej żebyś była cicho, nie?-mruknął, kontynuując pieprzenie mnie bez żadnej przerwy. - Wypuścisz jakiś dźwięk...zwrócisz jego uwagę. Chyba nie chcesz, żeby Cię usłyszał.
Justin manewrował ręką po moim ciele, aż jego palce znalazły łechtaczkę. Wziął do buzi mój płatek ucha i lekko pociągnął w dół, zaczynając pracę w 'omójBożetojestzajebiste' miejscu. Wypuściłam jęk przyjemności i moja głowa opadła na jego ramię.
-Cii....bo Cię zobaczy-pełen seksu głos Justina ostrzegł mnie- A kiedy zobaczy jak dobrze wyglądasz pieprzona od tyłu, sam będzie Cię chciał dla siebie. Pamiętasz co powiedziałem, że nie chcę nikogo zranić, Bello?
-mmm-jęknęłam i przegryzłam dolną wargę, aby powstrzymać się przed kolejnymi dźwiękami.
Mógłby to zrobić, naprawdę w to wierzyłam. Justin był zazdrosny i bezwzględny, a sądząc po tym gównie co zrobił w przeszłości ze swoją zdzirowatą ex, nie ma cienia wątpliwości, że był gotowy zrobić wszystko co potrzebne by mieć pewność, że nigdy nie będzie musiał znosić tych zmartwień po raz kolejny. Chociaż tak naprawdę nie wierzyłam, że sąsiad mógłby nas zobaczyć pieprzących się przy domku, który nawet nie był nasz i zdecydował aby przyjść i zabrać miejsce Justina, to jednak dalej trzymałam język za zębami. Bo tak naprawdę, nie było sensu by dać mu darmowy występ.
-Jeszcze tylko trochę, kochanie. Jeszcze tylko...trochę...więcej-szepnął mi do ucha, kiedy jego biodra witały się z moimi pośladkami.
Czułam jak mój mały, ciasny otwór w dole brzucha napinał się, gotowy do dojścia, a ja wiedziałam, że jeśli miałam zamiar dojść, musiałam zrobić to pośpiesznie, szybko...albo Justin zostałby we mnie na dłużej. zwiększając szansę, że nas złapią.
Był bardzo bezinteresownym kochankiem. Jego naprawdę nie obchodziło, czy ktoś złapał by nas na gorącym uczynku, ale mnie obchodziło i to nie bez powodu.
Odsunęłam się ciałem od pamiętliwej strony ściany domku i podtrzymywałam się tylko jedną ręką. a drugą położyłam na ciele Justina. Pracowaliśmy razem, nad tym, żeby doprowadzić mnie do wrzenia, a następnie....pokrywka rozerwała garnek.
-Oh...uuummmmm-jęknęłam jak najciszej.
-Ja pierdole, tak!-Justin wyszeptał zdyszany, kiedy moje ścianki zacisnęły się wokół niego i obkurczały się rytmicznie razem z moim orgazmem.- Dojdź z moim kutasem,skarbie...właśnie...tak....ahhh.- Jeknął cicho, dochodząc razem ze mną. Szarpnął biodrami i poruszył się tam i z powrotem, czułam jak jego penis pulsował wewnątrz mnie, z każdą kolejną falą orgazmu.
Opadł na moje plecy, próbując wyrównać oddech.
-Hej! Co wy tam robicie!-usłyszałam męski głos, który zawołał z daleka. Zarówno Justin i ja obróciliśmy głowy w kierunku domu sąsiada, żeby zobaczyć człowieka, który trzymał rękę przy czole, by chronić oczy przed słońcem.
-O cholera! - pisnęłam.
-Chyba nadszedł czas, by iść- Justin zaśmiał się, szybko wyciągnął ze mnie penisa i oboje wciągnęliśmy na biodra spodnie.
Kiedy miałam wreszcie dżinsy na dupie, zaczęłam szybko iść do limuzyny i poprawiłam ubrania, mając nadzieje, że nie zburzyłam ściany tyłkiem albo coś bo to by było niezręczne. Justin nie mógł przestać się śmiać, idąc za mną i gdyby nie to, że byłam cholernie przestraszona, że tamten facet nas przyłapał i zobaczył kim jesteśmy, odwróciłabym się i przewróciłabym go na trawę, by mu z dupy nogi powyrywać za to, że pozwolił by nas złapali.
Dobre było to, że dom był tak daleko, Brooklyn był bardzo mały miastem, miastem, w którym każdy siebie znał. Oznaczało to, że jeżeli sąsiad był w stanie mnie poznać, duże szanse były też, żeby znał mojego ojca. I naprawdę nie wydawało mi się, że George byłby w stanie docenić fakt, że Justin pieprzył jego córkę w biały dzień....publicznie. A moja matka? Ona prawdopodobnie robiłaby te wszystkie nastoletnie rzeczy, piszczenie itd, ale tata....on miał dużo broni w domu; pistolety, które robią boom i sprawiają, że twoje serce przestaje bić.
Więc byłam tam, uciekając, ze świeża spermą kapiącą z mojej Cooch, co prawdopodobnie oznaczało, że moje dżinsy przykleją się do mnie jak klej i będę je musiała potem oderwać.....Riley stał przy otwartych drzwiach limuzyny z wiem-co-wy-dwoje-zbereźnicy-właśnie-tam-robiliście wyrazem twarzy....Justin był pozbawiony tchu po bieganiu i ciągłym śmianiu się za mną i najwyraźniej nie mógł zamknąć swojego otworu gębowego....i człowiek, który był w pełni zdolny do zakablowania mojemu ojcu i tym samym kończąc życie Justina,przynajmniej nas nie gonił. Moje serce biło milion mil na godzinę i byłam całkowicie pewna, że to nie było normalne. Jak tylko dotarłam do samochodu, unikając wzroku Rileya, od razu wskoczyłam na tylne siedzenia. Moja ręka powędrowała na moje piersi, próbując uspokoić uderzające-jak-dzikie kurestwo, którym było moje serce.
Cholernie potrzebowałam więcej ćwiczeń, a trochę więcej Jezusa w moim życiu też by nie zaszkodziło.
Justin opadł na siedzenie obok mnie, wciąż nie mogąc złapać oddechu, bo wciąż śmiał się jak pieprzona hiena. Uderzyłam go, a on tylko skrzyżował ramiona, ukrywając w nich swoją twarz i nie przestał się kurwa śmiać.
-Przestań się śmiać! To nie jest śmieszne, Justin!
-Ja....przepraszam- z trudem udało mu się odpowiedzieć, między głębokimi oddechami-Byłaś taka przerażona.....i uciekałaś....to było po prostu tak cholernie słodkie.
Zaplotłam ramiona na piersi i odwróciłam się od niego. Tak, nadąsałam się, nie byłam z tego dumna, ale jednak to zrobiłam.
-Aww, chodź tutaj, kochanie- Justin zagruchał, owinął ramiona wokół mojego ciała i przyciągnął mnie do siebie- Kocham Cię...
Nie mogłam być długo na niego zła; po prostu nie potrafiłam. Och cholera, i tak byłam zadowolona, że zdążyliśmy przed ukaraniem. Cóż, ja byłam ukarana i wyruchana... Justin mnie wyruchał. Albo, cóż...on pieprzył, ale....och, nieważne.
-Mój tata uciąłby Ci jaja i zjadł je na śniadanie, a ja jestem już do nich przywiązana-jęknęłam.
Tak, właśnie...jęknęłam. Ale to był Justin kurwa Bieber z jego kolosalnym penisem...wylicz sobie i powiedz mi, czy ty byś nie jęknęła z perspektywą pożegnania się z nim całym.
-Tak, ja też się już przyzwyczaiłem- zaśmiał się trochę, ale zaraz przestał, uświadamiając sobie, że wciąż byłam zdenerwowana, nie chciał jeszcze bardziej pogarszać.
-Ciężko- powiedziałam ze śmiertelną powagą-Może powinna mu powiedzieć co właśnie zrobiłeś z jego cenną dziewczynką. Założę się, że wtedy juz nie będziesz tego uważać za tak samo śmieszne.
-Hmm.... nie przypominam sobie, żebym Cię zmuszał do czegoś, czego byś nie chciała.-zripostował- Chciałaś tego, Bello. Chciałaś mojego kutasa.- wymówił ostatnie słowo, co sprawiło, że moje serce znów trochę przyśpieszyło- przyznaj się.
-Nie.
-Przyyyyyznaj to-przeciągnął żartobliwie, znalazł moją klatkę piersiową i zaczął mnie łaskotać.
Roześmiałam się mimowolnie i próbowałam wyrwać, ale Justin wciągnął mnie na kolana i zamknął wokół mnie ramiona, tak, że nie mogłam się ruszyć.
-Oboje jesteśmy dorośli, Bella. I pewnego dnia Twój tata będzie musiał puścić jego małą dziewczynkę- powiedział z poważną miną. Jego długie palce pogłaskały mój policzek i westchnął - Bo teraz jesteś moją dziewczynką.
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Kto nie byłby szczęśliwy, mając takiego Justin Biebera, który szeptał te, zatrzymujące serce, słowa.
Zadowolony z mojej reakcji, Justin pochylił głowę i słodko mnie pocałował.
Nigdy nie było nudnego momentu między nami i modliłam się, żeby nigdy już nie było. Ale nawet gdybyśmy zestarzeli się i zsiwieli razem, siedząc na białej, małej, drewnianej huśtawce w altance, karmiąc rodzinę kaczek, przy zachodzie słońca to nadal byłabym szczęśliwa.
______________
Mam nadzieję, że podoba wam się....ale jak MDB mogłoby się nie podobać haha
Jesteśmy coraz bliżej końca i będzie się działo coraz więcej ;)
Przepraszam za błędy, ale musiałam szybko dodawać :/
@kidrauhl3001
Follownijcie naszą kochaną Belle i naszego kochanego Justina na twitterze.
o boze boze ****_****
OdpowiedzUsuńJezu kocham to :D <33!
OdpowiedzUsuńHahaha jezu smialam sie jak glupia hahahaha kocham to ! Dziekuje ze tlumaczycie <3 czekam nn !
OdpowiedzUsuńawwwww świetny rozdział <33
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie rządzi !! ;3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za tłumaczenie < 33
Jak tak dalej pójdzie, to oni będą się pieprzyć na środku ulicy...
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. <3
to jest takie asdfghjkl. *.* kocham to. ;d
OdpowiedzUsuńBelieve in love opowiadania o dwójce nastolatków.
OdpowiedzUsuńOna nie wierzy w miłość po tym jak została zraniona. Nie ufa ludziom i popada w depresję.
On jest najpopularniejszych chłopakiem w szkole, który ma wszystko oprócz tego, czego najbardziej pragnie - miłości.
Dziewczyna ucieka z rodzinnego Calgray do Stratford, gdzie poznaje najlepszego przyjaciela - Justina. Po jakimś czasie chłopak zakochuje się w dziewczynie, ale ona nie chce być kolejny raz zraniona, już nie wierzy, że intniejse takie coś jak miłość. Czy Justin Bieber to zmieni ? Dowiesz się czytając http://believeinlovejustinbieber.blogspot.com/ zapraszam ;)
Swietny,czekam na next
OdpowiedzUsuńnie mam słów by opisac jak mi sie czyta te rozdziały rewelacja
OdpowiedzUsuńsuperrr :P
OdpowiedzUsuńAle to opowiadanie jest świetne tylko szkoda że się już koniec zbliża! ;<
OdpowiedzUsuńuwielbiam to *-*
OdpowiedzUsuń@_fidelidad
Dodawaj erotyczne foto pod koniec każdego rozdziału :*
OdpowiedzUsuńjestem ZA!:D
UsuńI ja ;D
Usuńi ja niech będzie więcej rozdiłów BŁAGAM NIE PRZEŻYJE BEZ TEGO OPOWIADANIA <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
Usuńaaaaaaaaaa! kocham to jak mogę! <333
OdpowiedzUsuńdhfbhd
OdpowiedzUsuń@ShawtyManeJB98
O Jezu! To mnie zabija♥ ewthbsekbrfge
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie. :)
OdpowiedzUsuńIle zostało jeszcze rozdziałów do przetłumaczenia.?
Zaraz chwila, jak to zbliżamy się do końca!? Nie, nie, nie...! Ja kocham to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńsłodziaki hahah ;)
OdpowiedzUsuńlalalalala wcale nie zbliżamy się do końca lalallalal kocham to opowiadanie i masz racje nie mogło by się nie podobać haha
OdpowiedzUsuńTeraz jestem cholernie zła... Bo nie ma rozdziału, w którym bedą uprawiać seks przez telefon :c
OdpowiedzUsuńPoza tym... Boskie. Przeczytałam z wielkim zapałem, choć wiedziałam co będzie... I co wydarzy się potem. Mimo wszystko chcę to przeczytać tutaj <3
Ale oni sa cudowni <3
OdpowiedzUsuńbozeeeeeeeeeeee
OdpowiedzUsuńOni są tacy słodcy:D Świetne tłumaczenie dziękuje :D
OdpowiedzUsuńkocham <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam *-* tylko serii czasami sie zastanawiam, czy oni coś jedzą hahahaha mmm czekam na nn x /@krakerssy
OdpowiedzUsuńJejku jak ja to kocham masz świetne pomysły i wgl czekam z niecierpliwością na następny <33! ♥
OdpowiedzUsuńPisząc pomysły mam na myśli świetne tłumaczenie żeby nie było nieporozumień haha <33
OdpowiedzUsuńświetne i czekam na następny :*!
OdpowiedzUsuńps: zapraszam do Siebie :
History-of-pure-evil.blogspot.com
i czemu to sie musi konczyc ? No ja sie pytam czemu ? ;( a poza tym jest super i swietnie tlumaczysz ! <3
OdpowiedzUsuńja chce następny już! :CCCC
OdpowiedzUsuńile jeszcze zostało rozdziałów do końca? :)
OdpowiedzUsuńkiedy nowy rozdział ???
OdpowiedzUsuńwiecie co? czytajac to smialam sie razem z justinem haha.super rozdzial
OdpowiedzUsuńPopłakałam się ze śmiechu 😂😂😂😂
OdpowiedzUsuń