Strony

poniedziałek, 17 czerwca 2013

14.The Dam Breaks

JUSTIN

Cholernie nienawidziłem tej suki, Seleny. Kiedy stałem z wujkiem Harrym i ciotką Brendą, nie mogłem zrobić nic by nie zwrócić uwagi niechcianej Seleny. Poza piciem więcej i szybciej.. Tak, że moje ciało będzie na tyle znieczulone, by nie myśleć o jej odpychającym dotyku. Potrzebowałem jak najszybciej wrócić do domu.

Niedługo później Isabella, która w tej sukni wyglądała rozkosznie zniknęła z Becky i Jasmine do łazienki, a ta suka jak najszybciej podeszła tu, gdzie stałem. Marzyłem, by zobaczyć ją ponownie. A tak na prawdę wręcz przeciwnie, nie myślałem o niej, odkąd Isabella pojawila się w moim życiu.

-O kurwa - westchnął Ryan, co przykuło moją uwagę.

Oczywiście musiałem się odwrócić, by zobaczyć całe zamiesznie.

-Cóż, ja żyję i oddycham.. Justinie Bieberze - zagruchał znajomy głos mojej ex. Starałem się być twardy i w ogóle nic jej nie odpowiadać. Mogła wyglądać dobrze, a i tak wszystko co widziałem, to kutas Jake'a w jej dupie.
-Jak o tym pomyślę, to mam ochotę umrzeć.. Seleno kurwa Gomez - odpowiedziałem znudzonym tonem.
-Aw, ładnie grasz, Justy. Mogę dać ci drugą szansę na tą noc - nigdy bym nie wrócił.
-Pierdol się - powiedziałem i odwróciłem się od niej plecami.
-Taki jest plan.

Była taka pewna siebie, że się uda, a ja jedyne co mogłem zrobić to szydzić z niej, kończąc mojego szampana. Potrzebowałem czegoś mocnego, na tą noc.

-Co ty tutaj kurwa robisz?
-Uważaj na słowa, Bieber. Ona jest tu ze mną, a ty ją obrażasz - powiedział egoistycznym głosem Jake, podchodząc do nas i objął Selenę w pasie od tyłu - mówiłem ci, że jest śliczna.

Zajebiście. Moje życie po prostu stawało się coraz to lepsze.

Postanowiłem zacisnąć zęby, dzięki czemu moja złość ze mnie wręcz uszła. Wybuchowość była szkodliwa dla mojej pozycji w spółce. Oczekiwał, że eksploduję w pomieszczeniu pełnego nie tylko pracownikami, ale i klientami, zarówno tymi obecnymi, jak i przyszłymi, nie wspominając już o członkach zarządu. Mieli dobry plan, ale taki, który kurwa nie wypalił, z tą dziwką Seleną. Nie dam im tej satysfakcji. Ponownie zacisnęłem zęby i zmusiłem do usmiechu.

-Dobrze dziś wyglądasz, Jake. Skąd masz smoking? Z Butterfuckers 'R' Us? A może to Backstabber? - zapytalem sarkastycznie. Słyszałem, jak Chaz i Ryan starali się powstrzymać swój śmiech.
-Bardzo śmieszne. Wymyśliłeś to sam, czy twoja dziewczyna ci pomogła? Oh, czekaj.. Twoja dziewczyna jest teraz ze mną - na twarzy Jake'a powstał ohydny uśmiech, znowu musiałem zacisnąć zęby, żeby go stąd nie wypierdolić - Idę do baru po prawdziwego drinka. Chcesz iść ze mną, kochanie?
-Nie, dziękuję. Spędzę tu chwilę czasu, by porozmawiać z Justy'm o dawnych czasach - odpowiedziała Selena, nie odrywając ode mnie wzroku. Nie to, że się jej przyglądałem, ale czułem jak ona rozbiera mnie wzrokiem. Tak więc, nigdy więcej, suko. Miałaś szansę. A zjebałaś to, tą swoją dupą.. Dosłownie.

Harry i Brenda dołączyli do nas, skutecznie kończąc naszą wymianę zdań. Moja ciotka z wujkiem nigdy nie popierwali związku z tą suką.

-Drew - wyśpiewała swoim matczynym głosem moja ciotka, Brenda. Przysunęła się do mnie, obejmując mnie - Taki widok, aż raduje moje oczy.
-Ciocu - usmiechnęłem się do mniej szeroko, kiedy się odsunęła - cieszę się, że jesteś.
-A gdzie miałabym być? Wiesz jaki jest twój wujek - powiedziała, patrząc na mojego wujka z uwielbieniem.
-Drew - przywitał mnie kiwnięciem głowy, i przyjaznym klepnięciem w ramię - mam nadzieje, że będziesz się dobrze zachowywał tego wieczoru - powiedział, patrząc na Selenę.

Taa, oni wiedzieli o tej całej popierdolonej sytuacji między nami, i mieli bzika na tym punkcie. Spójrzcie, wujek Harry był starszym, wpływającym na ciebie kolesiem. Ciotka Brenda elegancka.. przypominała mi moją mamę. Dokładnie, jak moja mama nie wahała się skopać mi tyłka. Czułem się jakbym miał piętnaście lat, będąc koło nich. Byłem dorosłym człowiekiem, a szacunkiem obdarowywałem jedynie swoich rodziców. Tak kurwa po prostu już miałem. Na dodatek potrzebowałem informacji od Harry'ego. Cóż, więc zacisnęłem zęby i trzymałem się twardo.. Selena to wykorzystała.

-Oczywiście - skinęłem głową, z niewinnym uśmiechem.
-Drew i ja właśnie wspominaliśmy dobre czasy - zagruchała Selena, przybliżając się i pochylając w moją stronę. Suka! Tak może nazywac mnie tylko rodzina,  a ona zachowuje się tak, jakby była jej częścią.
-zastanawiam się, co tak długo zajmuje dziewczynom? - odezwał się Ryan, zmieniając temat.

Kurwa.

Jeżeli Isabella by teraz wyszła i zobaczyła Selenę, wiszącą na mnie w tym momencie.. Wzdrgnąłęm się na tą myśl. Zwłaszcza po tym, jak zareagowała na Fernandę. Mielibyśmy szczęście, gdyby cały budynek nie zamienił się w kupe gruzu i popiołu po ataku ziejącej ogniem Godzilli.

To było wtedy, kiedy Isabella wyszła z łazienki z Becky i Jasmine.. To nie wróży zbyt dobrze dla mnie.

Na początku się śmiały, dopuki nie spojrzały w górę i .. Boże, pozwól mi zachowac moje jądra.. sądząc po ich dzikich wyrazach twarzy, miałam powody do paniki. Wewnątrz siebie pokazałem słabość. Nie mogłem nic zrobić, jak tylko patrzeć i czekać, aż Becky i Jasmine po lewej stronie Isabelli tu podejdą, piorunując Selenę krzywymi spojrzeniami, ale Moja Million Dollar Baby nie podeszła. Zamiast tego..

Co ona kurwa robiła? Oh, cholera nie!

ISABELLA

-Chcesz, żebym ją wygoliła? Świerzbi mnie już od dłuższego czasu, żeby jej nakopać - naprawdę polubiłam Becky. Szybko stała się moja 'siostrą'.
-Nie dzięki, Becky. Zrobię to. - powiedziałam, wyprostowałam się i ruszyłam w stronę Justina.
-Dziwka- usłyszałam jej śmiech z tyłu.

Obrałam sobie cel : Justin Drew Bieber aka Król Palcówek z kolosalnym penisem. Skupiłam się na swojej determinacji, a moje dziewczyny były pewne siebie. Justin był mój, w żaden cholerny sposób nie pozwolę, by ktoś w nim zanużył swoje szpony. Selena miała szansę, ale go rzuciła. Teraz nagle zdała sobie sprawę z tego, że go porzuciła. Mam nadzieje, że Justin nie jest na tyle głupi, żeby do niej wrócić.

-Bella, czekaj! - powiedziała Jasmine szeptem, kiedy do mnie podbiegła i pociągnęła spowrotem - Harry tam jest.
-Więc?
-Selena jest córką Briana, Dr Brian'a Gomez - pokiwała głową, wywracając rękoma, bym ją zrozumiała - ojciec Seleny jest jednym z najbliższych kolegów Harry'ego, nie wspominając już o tym, że jest przyjacielem rodziny od wielu lat. Więc nie możesz po prostu wyszarpać za włosy córki Brian'a przed Harry'm.
-Jasmine, wyluzuj - powiedziałam z rękoma na biodrach - nie mam zamiaru jej bić, chyba że mnie do tego zmusi.
-Trudno mi to przyznać, ale ona ma rację - powiedziała Becky niezadowolonym głosem - Nie można skopać jej tyłka. Tata dostanie szału. Nie chcę, żeby to się stało przed wszystkimi z pracy Drew'a. To nie skończyłoby sie dla niego dobrze, a Jake Johnson odebrał by to jako przysługę. Jake tylko szuka sposobu żeby przejąć całą firmę, odkąd obaj ją odziedziczyli. Mimo, iż każdy wie, że to Drew jest tym, który się jej poświęca.
-Poza tym ta sukienka jest za droga by ją zniszczyć, przez kogoś takiego jak Selena Gomez - powiedziała Jasmine
-Zabij ją życzliwie, dziewczyno - zasugerowała Becky - to by nie zaszkodziło, gdybyś pokazała Drew'owi do kogo należy.
-Taki był plan, Becks. Wydaje mi się, że Justin czuje się teraz całkiem w porządku - miałam zamiar skopać mu tyłek, jak tylko skończę z Seleną. To żenujące? Jestem jego kobietą, a ona kurwa wisi na nim. No, ale on ją kiedyś kochał, więc może jego uczucia na nowo się odradzają? A gdzie w tym wszystkim byłam ja? Przecież Selena mogła grać dziwkę, a ja byłam tylko nic nie znaczącą 'grą' w tym życiu.

Jasmine stanęła na przeciwko mnie i chwyciła za oba ramiona, lekko mną potrząsając, tak żebym spojrzała na nią, a nie na to co się dzieje po drugiej stronie pomieszczenia.

-Bella, znam Justina. On absolutnie nie czuje żadnej przyjemności z tego, że ona go teraz dotyka. On stwarza pozory. Pewnie robi wszystko żeby nie zwymiotować swojego obiadu. Więc potraktuj go łagodnie i uwierz we wszystko co powie. Okej?
-Tak - skłamałam. Nie chciałam robić scen, ale jak diabli chciałam unieść się z godnością i klasą. Jeżeli Justin miał z tym problem, to musiał go rozwiązać. Przetwarzałam sobie w głowie to, że ręce Seleny były na całym ciele mojego mężczyzny, a Justin nie zrobił nic, by to powstrzymać. W rzeczywistości skurwiel uśmiechał się, wyglądał gorąco i gównianie, nawet wydawało mi się, że zbyt dobrze się bawił. I.. beze mnie.

Potrzebowałam kurwa drinka, żeby obmyśleć swój plan działania. Zaznaczenie swojego terytorium było na prawde ciekawe, ale byłam na Justina taka zła, że rozszarpałabym jego jądra gołymi rękoma. A to byłoby zbyt makabryczne, robić taką scenę.
Kiedy odwróciłam się w stronę baru, zabaczyłam jak Jake Johnson stoi sam. Plan zaczął świtać w mojej głowie, miałam zamiar go odegrać. Muszę zmusić go, by zwrócił na mnie uwagę.

-Idźcie przodem - powiedziałam do Becky i Jasmine - idę po drinka, żeby się uspokoić, zanim obsikam nogę Justina.
-Mówiłam ci już, że cię kocham? - zapytała Becky z uwielbieniem na twarzy, a potem objęła mnie - weź dla mnie Patrona, dobra?
-Jasne, aha i dzięki - powiedziałam ze szczerym uśmiechem na twarzy i ruszyłam w stronę baru. Nie wspomnę już o tym, jak czuję się w tym momencie przez Justina.
-Poproszę Patrona.. albo dwa - powiedziałam, kiedy barman mnie przywitał.
-Witam, młoda damo - powiedział ten skurwiel, kiedy dosiadł się obok mnie, tak jak się spodziewałam. Śmierdział wodą kolońską, która by ładnie pachniała, jakby użył jej w niewielkiej ilości, ale nie, on musiał się w niej chyba kąpać. Plus to była śmiertelna dawka.
-Cześć - odpowiedziałam
-Jake Johnson - przedstawił się i wyciągnął swoją wielką łapę, by uścisnąć moją dłoń.
-Isabella Groves - zwróciłam się do niego serdecznie
-Wow! Ładna bransoletka. Prezent? - spytał, spoglądając na mankiet, który oznaczał terytorium Justina - Bieber? Jesteś z nim związana?
-Dzięki. Nie, Justin jest moim chłopakiem. Znasz go? - zapytałam, dobrze wiedząc, że tak.
-Tak. Jesteśmy najlepszymi.. to znaczy praktycznie jak rodzina - kłamał - zabawne, nigdy o tobie nie wspomniał.  Musisz być jego sekretem - powiedzial żartobliwie
-Myślę, że można tak powiedzieć. On nie lubi się dzielić, więc trzyma to w tajemnicy.
-Taki wstyd - powiedział zawiedzionym głosem - diament, taki jak ty powinien zostać ukazany całemu światu.
Już odrzucało mnie to jego komplementowanie mnie, ale nadal się uśmiechałam, ponieważ odwróciłam się, by zobaczyć czy Justin patrzy.. na pewno patrzył. Wstałam do Jake'a i przesunęłam palcami po jego marynarce. Oparłam się o niego i powiedziałam
-Zobacz.. Wiem wszystko o tobie.
-Tak? - zapytał głębokim, uwodzicielskim głosem przysuwając się bliżej - nie możesz wierzyć we wszystko, co słyszysz. Zazdrość może sprawić, że niektórzy stają się złośliwi.
-Mhm. Masz absolutną rację - zgodziłam się - Ale.. nie sądzę, żeby tak było w tym przypadku.
-Już zaczynasz wzbudzać moje zainteresowanie - powiedział, podchodząc jeszcze bliżej i położył sobie ręke na biodrze, patrząc w mój dekolt - powiedz mi, co słyszałaś?
-Byłeś najlepszym przyjacielem Justina, ale potem wypierdoliłeś tą dziwkę, która teraz jest tam za nim - powiedziałam, wzruszając ramionami, łapiąc za jego kołnierz - tak więc, wydaje mi się, że Justin miał prawo zachować ten swój sekret dla siebie. Jednak on nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie każda kobieta łatwo pada ofiarą, takich jak ty, zwykłych wilków w owczej skórze.
-Tak? - zapytał z pewnym siebie uśmiechem, szczerząc swoje kły, które ukazały się tylko mi.
-Mhmm - skinęłam głową, wciąż zalotnie się uśmiechając - widzę, że na prawdę taki jesteś.
-Możesz wyrażać się dokładniej?
-Jesteś pasożytem, remorą.
-Co do to cholery jest remora? - zapytał
-Remory przylegają do rekinów i innych silniejszych gatunków. Używają ich do poruszania się przez wielkie oceany, bez wysilania się. Żywią się resztkami jedzenia ich żywiciela, a czasami nawet ich kałem - wyjaśniłam glosem, który przypominał przedszkolankę mówiącą do dzieci - porównując, Justin jest potężnym rekinem, ciężko pracuje, walczy o każdy posiłek, na swój sposób. A ty.. jesteś pasożytniczą remorą, zajadasz się jego gównem, robisz wszystko by móc wyskrobać resztki - uśmiechnęłam się szeroko, wypowiadając te słowa - jesteś leniwym skurwysynem, bez własnego życia, bez oryginaloności, nie masz szans na to, by być na prawdę szczęśliwy. Więc najlepiej, żeby ludzie dookoła ciebie byli tak samo nieszczęśliwi, jak ty. Żerujesz na ich słabości i robisz wszystko, by je wykorzystać, wypełniając na chwilę pustkę w swoim życiu. Naprawdę mi cię żal. Ale jeżeli widzisz mnie jako kogoś, żeby złamać Justina, to zastanów się jeszcze raz. Ja w przeciwieństwie do ciebie i do tej kurwa jego ex jestem lojalna. Moja lojalność wobec Justina nie zna granic. Żyję i oddycham dla niego.
-Cholera, kobieto. Przez ciebie robię się większy, niczym Kalifornia - zachichotał
-Kalifornia? Nie jest źle - skinęłam głową - Ale.. Justin znowu wygrywa. Nie jest jak Texan, ale jego penis tak. I wiesz, jak to się mówi.. Wszysko w Teksasie jest większe. Taa, skurwysynu - powiedziałam, a potem się cofnęłam. Właśnie wtedy zobaczyłam Justina, który szedł w naszym kierunku - Cieszę się, że mogłam cię poznać, Jake. Chciałabym móc powiedzieć, że to była przyjemność, ale skłamałabym.

Wsadziłam torebkę pod pachę, następnie chwyciłam za drinka mojego i Becky, zanim się odwróciłam i odeszłam.  Po dziesięci krokach Justin na mnie wpadł. Był pijany. Jego oczy były czarne jak smoła, a jego nozdrza gniewnie rozchylone. Posłał mi zabójcze spojrzenie. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, by nikt nie mógł nas podsłuchać.

-Co ty sobie kurwa myślisz? - zapytał mnie
-Masz dwie sekundy żeby puścić moją rękę, zanim zacznę krzyczeć - ostrzegłam spokojnym głosem

Puścił mnie i wsadził ręce do kieszeni.

-Odpowiedz na to cholerne pytanie.
-Byłam spragniona. Udałam się do baru po drinka. A ten uprzejmy dżentelmen nawiązał ze mną rozmowę - powiedziałam - nie chciałam byc niegrzeczna.
-Dobrze, że miły pan.. - warknął, ale przerwał.
-Co?
-Nic - powiedział potrząsając głową i spuścił wzrok na podłogę, a potem spowrotem na mnie - Spójrz.. Nie chcę żebyś z nim rozmawiała. Tak na prawdę, to nie chcę żebyś w ogóle z kimś tutaj rozmawiała. Słyszysz? Jesteś moja.

Dobrze, dobrze, dobrze.. Zazdrosny Justin zaczyna grę.
Moja kolej.

Zmrużyłam oczy na niego.

-Ty na pewno nie zachowujesz się jakbym była twoja - rzuciłam, a potem cofnęłam się by wrócić do Jasmine i Becky, które na nas patrzyły.

Słyszałam jego ryk za mną, a następnie szybko ruszył by za mną nadążyć.

-Co to ma niby znaczyć?
-Nie żartuj, Justin - prychnęłam - wiesz dokładnie, co to znaczy. Kim ona jest?
-Kto?

Odwróciłam się od niego, prawie rozlewajać drinki, które trzymałam.

-Na prawde, Justin? Myślisz, że nie widzialam? I nie próbuj mi wmówić, że to jakaś twoja krewna, czy partnerka biznesowa, bo krewni i współpracownicy cię tak nie obmacują, chyba że pochodzisz z jakiejś koloni kazirodztwa.
-Ona jest.. nikim - odpowiedział i przesunął dłonią po swoich włosach, był wyraźnie sfrustrowany - porozmawiamy o tym później - zrobił krok do tyłu.
-Chcę porozmawiac o tym teraz - powiedziałam blokując mu drogę.
-Nie rób kurwa scen, Isabella. Pracuję z tymi ludźmi - ostrzegł
-Oh, dobrze. Nie martw się - powiedzialam przez zaciśnięte usta
-Najwyższy czas - powiedziała Becky, kiedy podalam jej drinka.

Jasmine spojrzała na mnie z pytająco zmarszczonym czołem, a następnie w kierunku Jake'a, który stał z Seleną, która najwyraźniej się oddaliła odkąd Jasmine i Becky się pojawiły. Pokręciłam głową, wskazując że to nic wielkiego.

-Oto ona - powiedział Justin, obejmując mnie w talii - Moja Isabella - powiedział do starszej i pięknej blondynki. Cholera, ta rodzina była chyba potomkami aniołów. Oni kurwa wszyscy tacy wspaniali byli - Isabella, to mój wujek Harry i jego żona Brenda.

Usmiechnęłam się, najszerzej jak tylko mogłam.

-Cześć. Cieszę się, że mogłam cię poznać - przywitałam Brendę. Nie powiedziałam nic do Harry'ego.. Był mężczyzną, a Justin zabronił mi rozmawiać z innymi mężczyznami. Ja tylko wykonywałam rozkazy.

Harry odchrząknął, starając się zignorować fakt, że nie przywitałam się z nim.

-Więc, Drew jest łaskawym gospodarzem? - zapytał

Oh, tak. Zabrał moje dziewictwo, wyrzucił moje ubrania, a następnie kupił mi nowe ciuchy, nawet majtki, pozwolił mi ssać swojego fiuta więcej niż jeden raz. Ale za to, w naszym układzie miałam dużo orgazmów, a jeżeli to nie jest definicja łaskawego gospodarza, to nie wiem, co to jest.

To co mogłam, to powiedziałam, a Justin zabronił rozmawiac mi z mężczyznami, więc.. nie rozmawialam. Zamiast tego skinęłam glową z uśmiechem.

Justin popatrzył na mnie z grymasem. Jasmine tak samo. A Becky starała się ukryć chichot.

-Jak ci się podoba Seattle, kochanie? - zapytała Brenda
-Uwielbiam to miasto. Tyle co zobaczyłam.. W sumie to Justin.. zatrzymywał mnie przez większość czasu.
-Naprawdę? - zapytał Harry - co dokładnie to oznacza?

No cholera jak miałam odpowiedzieć na to pytanie? Skinąć głową?

Ah! Wzruszyłam ramionami.

Harry i Brenda byli zmieszani. Chaz, Ryan, Becky i Jasmine się odwrócili. Wyraźnie widziałam, że się śmiali.

Justin odchrząknął.

-Wybaczycie nam? Chciałbym oprowadzić moją partnerkę.
-Oczywiście, kochanie - powiedziała Brenda z niekomfortowym uśmiechem na twarzy.

Justin wziął ode mnie kieliszek i położył na stoliku obok.

-Zatańczysz ze mną? - zapytał. W sumie to był bardziej rozkaz, niż prośba.
-Oczywiście, Panie Bieber, to dla mnie zaszczyt - powiedziałam swoim najlepszym tonem.

Justin nic więcej nie powiedział, tylko wziął mnie za rękę i poprowadził na parkiet. Gdy zmieszaliśmy się z tłumem, przycisnął mnie mocno do siebie, pochylając się nade mną, tak że czułam jego ciepły oddech na swoim uchu, gdy zaczęliśmy kołysać się w przód i tył.

-O co do cholery chodzi? - zapytał
-Co? - zapytałam, czując jego zapach, przez który traciłam rozum.
-Byłaś bardzo niegrzeczna w stodunku do mojego wujka.  Gdyby nie to, że rozmawiałaś z jego żoną, uznałby cię za niemowę - powiedział, lekko przyciskając usta do miejsca pod moim uchem.

To było dobre, że trzymał mnie tak mocno, bo moje kolana zrobiły się jak z galarety, a nie chciałam upaść.

-Powiedziałeś mi, że mam nie rozmawiać z mężczyznami, a jeśli się nie mylę to twój wujek jest mężczyzną - odpowiedziałam bez namysłu - Chyba, że jest bardzo przekonującm transwestytą. Albo - westchnęłam - jest obojniakiem?
-Haha, bardzo śmieszne - powiedział oschle, a potem przygryzł moje ucho - wyświadcz mi przysługę i nie bądź taka sarkastyczna.
-Dobrze, panie. Cokolwiek powiesz, panie Bieber - powiedziałam.

Justin odsunął się i spojrzał na mnie, niezbyt rozbawiony moim głosem.

-Czy to jest kurwa nagle problem?
-Problem? Nie ma problemu - wzruszyłam ramionami - jestem sobą. Problem to jest w tobie.
-Cokolwiek - westchnął - powienienem lepiej się zastanowić, zanim cię tutaj przyporowadziłem. Mój błąd.
-Dlaczego? - zapytałam, starając się wyplątać z jego uścisku, bezskutecznie - Ponieważ jestem kurwa kupiona, i niezbyt pasuje do twojej klasy spolecznej?

Justin odsunął się i spojrzał mi w oczy.

-Żartujesz kurwa, prawda? - nagle pochylił się nade mną i szepnął do ucha - Jesteś najpiękniejszą kobietą tutaj, Isabello.

Gdyby nie to, co zobaczyłam zaraz po wyjściu z toalety, uwierzyłabym. Powinien wiedzieć.

-Mimo to, nie mogłeś oderwać wzroku od tamtej kobiety - wymamrotałam - Seleny Gomez, prawda? Twoja ex?

Czułam jak jego ciało sztywnieje, a każdy jego mięsień jego gotowy do walki.

-Kto ci powiedział?
-Czy to ważne? Chodzi o to, że ty.. - westchnęłam - może nadal coś do niej czujesz.

Westchnął i znów na mnie spojrzał. W tym samym czasie, jego ręka powędrowała w dół po moich plecach, dopuki nie znalazła się na tyłku.

-Bardziej nie mogłaś sie pomylić.
-Jesteś pewien? - zapytałam, spotykając się z jego wzrokiem. Moje oczy natychmiast powędrowany na jego język, którym oblizywał wargi, a ja starałam się myśleć trzeźwo - No bo.. Zmieniłeś się, nie dotykasz mnie. Spałeś w ubraniach, nie rozmawiałeś, a nawet nie krzyczałeś na mnie.. To dla mnie oczywiste, że już mnie nie pragniesz. Wiem, że nie mam prawa niogo o nic pytać, ale cholera, Justin.. Nie lubię, kiedy czuję się taka.. Taka nie potrzebna.

Zatrzymał się i tylko na mnie patrzył, jego oczy wędrowały w górę i dól, jakby czegos szukał. Nie wiem czego. Następnie wziął mnie za rękę i prowadził w stronę drzwi wejściowych.

-Chodź.
-Gdzie idziemy? - zapytałam, starając się za nim nadążyć.
-Gdzieś, gdzie jest bardziej prywatnie - odpowidział otwierając drzwi.

Spojrzałam na zatłoczona salę i dostrzegłam Selenę i Jake'a, obściskujących się pod żyrandolem, który drżał. Wtedy właśnie małe lampki wybuchły, a cały żyrandol z ozdobami zaczął na nich spadać. Justin szarpnał mnie lekko za ramię i wyrwał mnie z mojej urojonej wizji. Do cholery z tym.

Spojrzał w lewo, a potem w prawo, aż w końcu zdecydowal, że pójdziemy w prawo. Szliśmy prosto jakąś uliczką i skręciliśmy w inną, a jedyne co mogłam usłyszeć to cichą muzykę i lekki bas. Po lewej stronie była zeciemniona klatka shodowa, przy której wylądowalismy. Justin gwałtownie otworzył drzwi i pociągnął mnie za sobą do środka.

Moje plecy były na ścianie, a Justin przysunął sie do mnie w mgnieniu oka. Zanim cokolwiek powiedziałam jego ręce były już na moich biodrach, a jego miękkie usta wylądowały na moich, słodko całując. Odpowiedziałam na pocałunek z czułością. Następnie jak szybko zaczął się ten pocałunek, tak szybko skończył, a Justin ujął moją twarz w swoje dłonie.

-To co jest, a raczej nie jest między mną, a Seleną Gomez, nie ma znaczenia. Ale ty? Ty sie kurwa liczysz - powiedział swoim niskim, zachrypniętym głosem.. uwodzicielsko erotycznym. I stwardniał..
-Czy to dla niej? - zapytałam, ocierając sie o niego
-Isabella - westchnął i przewrócił oczami
-Bo jeśli tak, to w porządku. Tylko pozwól mi być tą, która zadba o ciebie. Za to mi zapłaciłeś - powiedziałam - To znaczy wiem, że nie jestem nią, ale..
-Ty nigdy nie będziesz nią - powiedział rozzłoszczony i cofnął się, tak że wpadł naścianę po drugiej stronie.

Nie, nie będę nią. Kochał ją, zdaje się że jeszcze ją kocha. Nigdy jej nie dorównam. Ona była z pieniędzmi, była praktycznie jego członkiem rodziny, a ja? Ja kurwa jestem kupiona.

Powoli pokonałam dystans między nami.

-Wiem. Nigdy nie będę próbowała zająć jej miejsca - zapewniłam go, kiedy do niego doszłam i przed nim uklękłam.
-Isabella nie - jego głos był szorstki, ale nie ruszył się by mnie zatrzymać, kiedy rozpinałam jego spodnie i wyciągnełam jego penisa.
-Nie moge być tą, którą kochasz, ale jestem tą z którą jesteś. Więc pozwól mi - powiedziałam trącąc nosem czubek jego penisa, a następnie złożyłam a nim mokry pocałunek.
-Nie! - krzyknął i odepchnął mnie, chowając swojego penisa.
-Dlaczego, Justin?! - zapytałam, klęcząc przed nim, całkowicie upokorzona.
-Bo.. To nie jest to, czego chcę - powiedział - To.. to nie jest w porządku.
-Dobra, pierdol się, Justin! Może zapomniałeś,że mnie kupiłeś! - byłam wkurzona, zraniona i.. pijana. Z rozpaczy zrobiłam coś bardzo decperanckiego, ale nie to co Selena. To, co ona zrobiła dużo gorsze, niż to co ja zrobiłam. Ja przynajmniej mam płacone, za to co robię - Nigdy nie będę jak Selena, i na pewno za cholerę nie pozwolę żeby twój najlepszy przyjaciel pierdolił mnie w dupę! - krzyknęłam.

Jego spojrzenie było zabójcze. Myślę, że dostał jakby w twarz. Natychmiast pożałowałam tego co powiedziałam, ale cieszyłam sie.. To musiało go zaboleć i upokorzyć go w ten sam sposób, co mnie.

Kurwa, kochałam go. Mimo, że wiedziałam, że on nigdy nie pokocha mnie, bo kocha kogoś innego. Byłam na kolanach przed nim, w eleganckiej sukni, chcąc zająć jego myśli, czymś co było w porządku. A on? Odepchnął mnie, jakbym nie była wystarczająco dobra dla niego. No kurwa!

Justin wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer.

-Bądź po nas, Riley. Wychodzimy - po chwili powiedział - chodźmy - dodał, chowając telefon i łapiąc mnie za rękę - cholera! - przeklnął, a następnie znowu sięgnał po telefon, i wybrał numer - Jasmine? Isabella i ja jedziemy do domu. Weź jej torebkę, i każdemu kto zapyta, powiedz, że źle się czuła i zabrałem ją do domu.
-Czuję sie dobrze - mruknełam, kiedy mnie za sobą ciągnał.
-Zabawne. Właśnie straciłaś głowę dla mnie - warknął. Nie kłóciłam się, bo szczerze powiedziawszy miał rację. Ale jeszcze z nim nie skończyłam. Był pijany i ja tez byłam.

Szlismy tak, żeby nikt nas nie zauważył,a to cud na zawnątrz. Błyskało się i strasznie padało. Riley czekał na nas z parasolem, by nas uchronić przed deszczem, aż nie weszliśmy do limuzyny. Tej samej, w której pieprzyliśmy się patrząć na ludzi. Tej samej, w której powiedział mi, że jest tam dla mojej przyjemności, tak samo jak ja jestem dla niego. Tej samej, gdzie powiedział mi, że kocha kobiety, które wiedzą, czego chcą.

Usiadł na przeciwko mnie i jak zwykle zapalił cholernego papierosa.. miałam dość.

-Spójrz na mnie - powiedziałam. Zignorowal mnie - Powiedziałam kurwa, spójrz na mnie! - zażądałam. Wypuścił tylko dym, ale nie odwrócił się w moją stronę.

Podeszłam do niego, wyrwałam mu papierosa z pomiędzy warg i wyrzuciłam przez okno. Podniosłam spódniczkę i usiadłam okrakiem na niego, łapiąc jego twarz, zmuszając by na mnie spojrzał - Nie ignoruj mnie. Nie lubię byc ignorowana.
-Więc przestań zachowywac się, jak suka - powiedział bez emocji. Powinnam była go uderzyć.. On chyba miał rację. Zachowywałam się jak suka.
-Pieprz mnie.
-Nie.
-Bo nie jestem nią?
-Nie, bo nie chcę cię już pieprzyć.

Czułam się, jakby ktoś przerwał moje serce na pół.

-Gówno prawda. Nie wierzę - powiedziałam, a potem wymusiłam na nim pocałunek. Czułam smak tytoniu, połączony z szampanem, którego pił wcześniej. Chciałam, żeby mnie pragnął, nie ją. Chciałam, żeby mnie pieprzył, nie ją. Chciałam, żeby mnie kochał, nie ją.

Miałam.. urojenia. On.. nie oddał pocałunku.

-Zostaw mnie - jego głos był dziwnie spokojny, niewzruszony, jakby zrezygnował.

Samochód się zatrzymał, a ja po prostu na niego patrzyłam. Drzwi od samochodu się otworzyły i Riley stał tam z parasolem, czekając aż wyjdziemy.

-Masz zamiar wyjść? - zapytał Justin

W końcu zeszłam z jego kolan, przechodząc obok Riley'a, nie chciałam tego zasranego parasola. Chciałam poczuć deszcz na sobie, przynajmniej coś poczuję. Ruszyłam w kierunku drzwi i weszłam do środka ciemnego domu, a zaraz za mną Justin.

Miałam jeszcze jednego asa w rękawie.

-Może nie chcesz mnie pieprzyć - powiedziałam, wchodząc po schodach w mojej całkowicie zrujnowanej sukni - Ale pół tuzina mężczyzn na tym przyjęciu chciało to zrobić.

Podobnie jak grzmoty na niebie, ręka Justina wystrzeliła do przodu łapiąc mnie za kostkę, powodując że prawię straciłam równowagę. Złapał mnie zanim uderzyłam się w głowę, i położył mnie na schodach, pod sobą, kiedy uniósł się nade mną. Jego twarz była ciemna, dopuki światło pochodzące od pioruna go nie rozświetliło.

-Chcesz się pieprzyć? - jego głos był zimny i szorstki, kiedy pociągnął moją suknię wokół talii - Będę cię pieprzył - minęło chyba pół sekundy, a zsunął swoje spodnie. Przez tą cholerną sukienke na talii mało widziałam, a nawet jeśli bym widziała, to byłam skupiona na rysach jego twarzy. Jednym szybkim, bezwzględnym ruchem, wszedł we mnie.

Nie było delikatnie, nie było wolno, nie było zmysłowo. Jednak, to było wszystko, czego chciałam, mimo że nie było przyjemnie, przynajmniej mnie nie ignorował.

Justin wbijał się we mnie szybko i wściekle, a ja wbiłam paznokcie w jego plecy, biorąc od niego to, co mi dawał. Ukrył twarz w moim ramieniu, nieustannie pieprząc mnie. Nie dawał mi tej satysfakcji, bym mogła patrzeć mu oczy. Nie było sposobu, bym wiedziała o czym myśli.

-Nie waż się o niej myśleć! - powiedziałam - Nie waż się kurwa myślec o niej, kiedy jesteś we mnie!

Słychać było tylko jego ciężki oddech, kiedy pieprzył mnie mocno i bez emocji, z wyjątkiem złości. Za oknem znowu błysnęło. To było poetyckie, odzwierciedlało aktualny nastrój Justina. Te krótkie przebłyski rzucały cień naszych splecionych ciał ze sobą, jeny byliśmy tacy puści.. Tworzyliśmy sztucznie szczęśliwą parę, namiętnie zakochaną, a tak na prawdę, nic z tego nie było prawdziwe. A to nie było to, czego chciałam. Chciałam, żeby to było prawdziwe, żeby mogła tego 'dotknąć', i nie zniknie kiedy nastanie ciemność.

Justin doszedł, jego ciało się zachwiało, a on spuścił się do końca we mnie, wypuszczając z siebie ryk. Przytuliłam się do niego, nie chcąc go puszczać, bo wiedziałam, że zmusiłam go do tego, by zrobił coś, czego tak na prawdę nie chciał. Wszystko co czułam w tym momencie, to ciepło przygniatającego mnie ciała Justina. Szybkie bicie mojego serca, wgniatające się krawędzie schodów w moje plecy, z pewnością nie były zimne, kiedy przedostał się do mojego serca, a łzy wypłynęły z moich oczu.

Chciał mnie odesłać. Byłam tego pewna.

Kiedy skończył, wyrwał się z mojego objęcia, a następnie starał się ubrać spowrotem. Jego ruchy były bardziej wyrafinowane. A ja byłam w tej samej pozycji, nieruchoma, otępiała i patrzyłam na niego.

-Nie mogę robić więcej tego, co właśnie zrobiłem. Nie mogę. To mnie zabija.. - głoś Justina ucichał, aż westchnął i spojrzał na mnie. Jego twarz była wypełniona bólem, włosy rozczochrane, tak jak jego ubrania. Widziałam go wyraźnie. Wyglądał jak zraniony.. czułam to - Wiem Isabella.. Wiem o twojej mamie, i wiem że to jest właśnie powód, dla którego tutaj jestes, i dlaczego to robisz. Nie chcę się pieprzyć, bo.. bo to nie w porządku. Nie chciałem.. pieprzyc cię w ogóle, bo.. gdzies po drodze to zrobiło się nie do pomyślenia - powiedział z niedowierzaniem, unosząc ręcę w powietrzy - Jezu i.. zakochałem się w tobie. Szczęśliwa? Teraz juz wiesz. Nigdy nie myslałem o niej więcej, odkąd się zjawiłaś. Zawsze myślałem tylko o tobie.

Nie czekał nawet, aż odpowiem. Prawdę mówiąc nie wiedziałam, co powiedzieć, nawet jakby zaczekał. Ręce mu opadły z rozpaczy, wstał i ruszył schodami do góry, przeklinając po drodze.

Co.. ja.. do cholery.. zrobiłam? Jak mogłam to naprawić?

____________

@rockmyheart69









7 komentarzy:

  1. O MÓJ BOŻE....
    TO SIĘ NAZYWA NIESPODZIEWANY ZWROT AKCJI O.o

    OdpowiedzUsuń
  2. omg orgasm i oczywiascie poryczałam się to jest takie zajebiste ze az boli xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Justin sie zakochal w Belli... o boze nareszcie :* wow mam nadzieje Issabella ze to naprawisz xd ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Meeeeeeeeega <3

    OdpowiedzUsuń
  5. jeju cudownee <3 Bella napraw to ! :')

    OdpowiedzUsuń