poniedziałek, 17 czerwca 2013

4.Double Agent Coochie

JUSTIN

Nie mogłem przestać się uśmiechać z zadowoleniem przez całą drogę do pracy. Fakt, że Isabella będzie czekała na mnie w domu gdy wrócę, na pewno sprawi, że ten dzień będzie znośny. Albo nie do zniesienia, biorąc pod uwagę to, że prawdopodobnie wciąż będę myślał o tych wszystkich sprośnych rzeczach, które chcę robić z moją dziewczynką za milion dolarów. Nawet milisekunda myślenia o tym zmusiła mnie do poprawienia niewygodnej twardości w moich spodniach.
Ale jestem człowiekiem biznesu, a biznes stawiam ponad przyjemności. Więc w sekundę, kiedy Riley otworzył drzwi i wyszedłem na chodnik, który prowadził do obrotowych szklanych drzwi mojego drugiego domu, Scarlet Lotus, mój uśmiech zniknął. Do budynku wszedł Bieber o kamiennej twarzy.

W biurze byłem znany, jako twardziel. Pracownicy, którzy byli tu jeszcze za czasów mojego ojca, byli zszokowani, widząc, jak jego niesforny syn przemienił się w bezwzględnego biznesmena. Ale świat biznesu jest jak zimna, okrutna suka i aby utrzymać się na prowadzeniu, trzeba uważać lub być przygotowanym na to, że przegrasz za pierwszą oznakę słabości.

-Bieber - przywitał mnie Ryan, jedyny facet w całym tym miejscu, któremu ufałem.

Ryan Butler jest moją prawą ręką, moim osobistym asystentem i prawdopodobnie najbliższym przyjacielem, odkąd Jake zrobił mnie w chuja. On i jego żona Jasmine, dbali o każdy aspekt mojego życia. Ryan pomagał mi w biurze, a Jasmine dbała o moje sprawy osobiste. W zasadzie zajmowała się moim domem, robiła mi zakupy i starała się, bym dobrze wyglądał w oczach opinii publicznej. Była naprawdę dobra w tym, co robi, tak samo jak Ryan. Ci dwoje pracowali razem jak dobrze naoliwione części maszyny.

Chciałbym myśleć, że miałem coś wspólnego z ich spiknięciem. Po tym wszystkim, biorąc pod uwagę, że zajmowali się tym gównem na co dzień oznaczało, że ich drogi musiały krzyżować się całkiem często. Świetnie się uzupełniali. Ryan był wyluzowanym, fajnym sukinsynem... Wysoki, południowej urody i zawsze w swoich ulubionych kowbojskich butach. Jasmine była nadpobudliwym małym gnojkiem, którego wszędzie było pełno... Niska, bardzo towarzyska i najwyraźniej nigdy nie nosiła tego samego stroju dwukrotnie. Nie to, że kiedykolwiek naprawdę zwróciłem na to uwagę ale jestem pewien, że usłyszałem ten fragment informacji podczas jednego z jej wywodów, które zwykle starałem się ignorować. Byli jak Yin i Yang i to, że będą razem było nieuniknione.

-Butler - powitałem go z uśmiechem, kiedy szliśmy obok siebie do mojej prywatnej windy.

Tak, miałem prywatną windę. Nie znoszę tkwić w blaszanym pudełku z dwudziestoma innymi ludźmi pchającymi się na mnie, każdy pachnący inną wodą kolońską lub nie wykąpany w ogóle, co oznaczało, że śmierdział.
Ryan włożył klucz do zamka i otworzył drzwi, abym mógł przejść przed nim. Położyłem teczkę na podłodze i usiadłem na czerwonej aksamitnej ławce, która ciągnęła się wzdłuż wewnętrznej ściany. Sufit i każdą ścianę pokrywały lustra, co tworzyło złudzenie, że mała przestrzeń wyglądała na większą... a większe jest prawie zawsze lepsze.

-Więc? Jak poszło? - zapytał, wciskając guzik na czterdzieste piętro i usiadł na drugim końcu kanapy.
Byłem singlem już od jakiegoś czasu, a Jasmine zaczęła nieustannie umawiać mnie na randki z kobietami, które uważała za dobrą partię dla mnie. W końcu się złamałem, chcąc by zaprzestała swoich prób i powiedziałem jej że spotykam się potajemnie z kimś, kogo spotkałem na jednej z moich podróży do Los Angeles. Kupiła to i przestała bawić się w swatkę, ale teraz męczyła mnie mówiąc, że chce poznać tą "tajemniczą kobietę". Zwykle, gdy posyłałem komuś "to spojrzenie", ten odpuszczał ale nie Alice. Lecz nie mogła nawet w najmniejszym stopniu mnie zastraszyć. Więc powiedziałem jej, że miałem zamiar poprosić moją tajemniczą partnerkę zeszłej nocy, by przeniosła się do mnie... Wiesz, tylko w przypadku, gdy naprawdę znajdę taką, która mi się spodoba, a następnie a następnie ją kupię, co też zrobiłem. Kryjcie mnie.
-Zgodziła się - odpowiedziałem - Powiedziałem, by zostawiła wszystko za sobą i poleciałem po nią zeszłej nocy. Jest teraz w domu.
-Co? Stary, to świetnie! - powiedział podekscytowany i poklepał mnie po ramieniu.
Ryan'owi może ujść na sucho mówienie na mnie "stary", bo jak już mówiłem, był moim najbliższym przyjacielem.
-Tak, jestem trochę podekscytowany - powiedziałem z uśmiechem bo to prawda, byłem bardzo podekscytowany pomysłem posiadania Isabelli tylko do mojej dyspozycji.

Resztę drogi spędziliśmy na uprzejmej rozmowie. Ryan nigdy nie wtrącał się w moje sprawy osobiste chyba, że Jasmine zagroziła mu brakiem seksu, jeśli przynajmniej nie spróbuje ze mną porozmawiać. Wiedział, że Isabella jest już u mnie, lecz wciąż nie powiedziałem mu jej imienia.

Ryan, moja prawa ręka i w ogóle, przypomniał mi, że Jasmine wpadnie do mojego domu po obiedzie, by zostawić zakupy i upewnić się, że pokojówka zrobi to, co do niej należy. To jest typowe dla Jasmine. Tak, trochę się z tego powodu niepokoiłem. Isabella i ja nie ustaliliśmy jeszcze tego, co powiemy moim znajomym ani tego, czy ona w ogóle chce podać im swoje prawdziwe imię.
Wyszedłem z windy i skinąłem głową w uprzejmym powitaniu do kilku innych pracowników, mijając ich po drodze do mojego gabinetu w zachodnim rogu. Do apartamentu, w którym znajdowało się moje biuro, prowadziły szklane drzwi. Biurko Ryan'a znajdowało się w rogu, tuż przy drzwiach do mojego gabinetu. Wszystkie zewnętrzne biura wyglądały tak samo: okna od podłogi aż po sufit, czerwone dywany i białe ściany z zielonymi elementami wystroju... Kolory lotosu.

Otworzyłem ciężkie, drewniane drzwi do gabinetu i zamknąłem je za sobą, zanim popędziłem do biurka i podniosłem słuchawkę, wybierając numer do domu. Musiałem porozmawiać z Isabellą i upewnić się, że nie pomieszamy jakiś szczegółów, zanim Huragan Jasmine pojawi się w domu. Zacznie ją wypytywać, jak jakiś gówniany detektyw i będzie składać wszystko do kupy, przez co prawda o naszym układzie wyjdzie na jaw. Prawdopodobnie powinienem mieć to gówno dobrze przemyślane, zanim kupiłem sobie kobietę, ale wiecie jak to mówią o byciu mądrym po fakcie. Nikt w domu nie podniósł słuchawki.

Oczywiście, że nikt nie podniósł słuchawki. Jestem pewien, że Bella chyba nie czuła się na tyle komfortowo, by odebrać mój telefon, lecz ja teraz niemal pociłem się z nerwów w moim garniturze, wyobrażając sobie wszystkie sposoby, w jakie mój plan mógłby się posypać, kiedy Alice przyjedzie do domu. Nie. Dobrze. W panice wziąłem teczkę z powrotem i podszedłem do drzwi, wybierając numer Riley'a i mówiąc mu, żeby zawrócił i podjechał po mnie. Ryan zatrzymał mnie, zanim zdążyłam opuścić pomieszczenie.

-Colin zadzwonił i powiedział, że czeka na ciebie, chce wiedzieć, czy wpadniesz na dzisiejsze spotkanie? - spytał zakłopotany.
-Cholera, zapomniałem o tym - wymamrotałem - Zadzwonię do niego z komórki. Nie jestem pewien kiedy wrócę, muszę się zająć pewną sprawą - powiedziałem, otwierając drzwi i wymknąłem się na korytarz.

Można by pomyśleć, że Isabella wyssała zeszłej nocy wszystkie moje szare komórki, bo co chwilę coś chrzaniłem... Całkiem możliwe, że to zrobiła. Zrobiła w tym diabelski postęp. I znowu wzwód...

-Bieber! - głos Jake'a zagrzmiał z drugiego końca korytarza, gdzie znajdowało się jego biuro i ruszył w moją stronę - O co, do cholery chodzi z tym gównem?
Westchnąłem i odwróciłem się do niego, moja dłoń zacisnęła się w pięść, gotowa do ponownego złamania mu nosa, gdyby za bardzo mnie wkurzył. Najczęściej byliśmy w stanie nie stawać sobie nawzajem na drodze, ale byliśmy partnerami, więc nie można było unikać się całkowicie.
-Z jakim gównem? - spytałem zaciskając zęby.
-Dziesięć procent z tego, co zarobiliśmy w ostatnim kwartale zostało przekazane organizacjom charytatywnym! - wrzasnął, trzymając mi przed nosem raport kwartalny, jakbym go jeszcze nie widział.
-No i?
-Umawialiśmy się na pięć procent.
-Z ekonomią jest teraz gorzej i organizacje charytatywne potrzebują naszej pomocy bardziej niż kiedykolwiek, Johnson. Mamy więcej niż wystarczająco, żeby oszczędzać, wiesz o tym - wyrzuciłem z siebie, zirytowany.
Naprawdę nie byłem teraz w nastroju do zajmowania się jego gównianymi sprawami, ale w sumie nigdy nie jestem.
-Więc może powinieneś sprzedać mi część swoich akcji i oddać te pieniądze, dobroczynny chłopcze - jego brzydką twarz wykrzywił zadowolony uśmiech, zanim Jake odwrócił się do mnie plecami i ruszył z powrotem w kierunku swojego końca budynku.

Zawsze kiedy chciałem przekonać go, by sprzedał mi swoje udziały, on robił to samo. Obaj byliśmy zbyt uparci, by pozwolić drugiemu zwyciężyć. Scarlet Lotus miałem we krwi, a Jake Johnson mógłby się interesować nim w mniejszym stopniu. Miał być poręczycielem, gdyby nasz statek zaczął tonąć, jeśli w ogóle by do tego doszło.
Jego odrażające zachowanie w stosunku do naszych pracowników i fakt, że wiedziałem, iż tak naprawdę ma w dupie to, co staraliśmy się tutaj robić trochę mnie bawił, zwłaszcza myśl o tych wszystkich pojebach wchodzących mu na głowę. Ale mówiono mi, że zemsta nic nie daje, a ja naprawdę się spieszyłem, więc powoli policzyłem do dziesięciu, aby odzyskać spokój i zmusiłem się do ruszenia w przeciwnym kierunku. Zajmę się nim później, jeśli będzie trzeba.
Udałem się do holu i ulżyło mi, kiedy zobaczyłem, że Riley już na mnie czeka. Godziny szczytu w Seattle były do dupy, ale w jakiś sposób Riley'owi udawało się przechytrzyć innych... W dodatku w długiej limuzynie. Gość miał szalone umiejętności jazdy samochodem; Dale Earnhardt Jr* mógłby być zazdrosny.

ISABELLA

Och.. Mój.. Boże..
Nigdy... To znaczy jeszcze nigdy w życiu nie czułam czegoś tak szalenie przyjemnego.

To, co ten facet zrobił swoimi palcami... I ten uwodzicielski sposób, w jaki spojrzał na mnie spod tych długich, bujnych rzęs hipnotyzował mnie i zmuszał moje ciało do spełnienia każdego rozkazu. Jego usta szepczące sprośne rzeczy sprawiły, że miałam ochotę go spoliczkować a jednocześnie ujeżdżać jego twarz... I nawet mi nie pozwolił przejąć inicjatywy. Sposób, w jaki to wszystko brzmiało... Przysięgam, że on mówił językami, choć nie nie było nic słychać, ale cholernie to wszystko czułam.

Ten facet to ucieleśnienie zła, nieśmiertelny syn Szatana, a ja... Jestem zgubiona. Mogłam dosłownie poczuć, jak resztka religijności opuszcza moje zdradzieckie ciało, zostaje wyssana z duszy, zmieniając mnie w powracającego na złą drogę grzesznika.
Pójdę do piekła.. I mam nadzieję, że spotkam jego palce przy bramie.

Siedziałam tam, nadal czując rozkosz po stosunku seksualnym, moja skóra pomarszczyła się, a woda robiła się zimna. Justin krążył tam i z powrotem, z sypialni do łazienki, przygotowując się do pracy. Obserwowałem, jak mył zęby w bieliźnie, a następnie zniknął z powrotem w sypialni, by po chwili pojawić się w parze czarnych spodni, które wisiały nisko na jego biodrach, podkreślając idealne 'v' na jego podbrzuszu. Pasek jego spodni był odpięty, wciąż nie miał na sobie koszuli i stał tam boso. Byłam oczarowana ruchem mięśni jego pleców, kiedy spojrzał w lustro i nie zrobił nic oprócz przeczesania dłonią swoich seksownych włosów. Spojrzał na mnie i zrobił coś w stylu pół-uśmieszku, kiedy mrugnął do mnie, pryskając się dezodorantem w taki sposób, że wyglądało to jak pornografia. Ludzie, naprawdę chciałam schować głowę pod jego pachy..

W powietrzu unosiła się atmosfera zaufania, która sprawiała, że chciałam polizać go od stóp do głów, a potem może ssać jego paluszki.. I pozwólcie mi to wyjaśnić. Nienawidzę stóp. Ale rany.. Ten facet sprawił, że mam ochotę na rzeczy, o których nawet nie śniłam.. I  większość z nich prawdopodobnie byłaby nielegalna w większości pięćdziesięciu stanów..
Podczas, gdy część mnie była zadowolona, że wychodził, moja wewnętrzna mini dziwka chciała prosić go, aby wrócił do tej cholernej wanny i znów pokazał tą magiczną sztuczkę, którą robił swoimi pornastycznymi palcami.

Dopiero kiedy usłyszałam jego głos mówiący, że wychodzi, a drzwi zamknęły się za nim, zmusiłam Cipkę, podwójną agentkę, która była bezwstydną panienką i resztę mojego ciała do wyjścia z tej cholernej wanny grzechu. Moje torby były tuż za drzwiami, zakładam, że Justin kazał je przysłać. Kiedy się ubrałam, znów  poczułam się nieco skromnie, postanowiłam więc opuścić sypialnię i poszukać jakiegoś pokarmu.

Nie jadłam nic od poprzedniej nocy, ponieważ byłam zbyt zdenerwowana i wiedziałam, że gdybym to zrobiła, pewnie skończyłabym rzygając w połowie mojej aukcji. Ta, a te pojeby uciekłyby razem ze swoimi portfelami.

Dom był niesamowicie cichy, ale dziwnie ciepły i przytulny, jak na tak spory budynek. Powoli ruszyłam korytarzem w dół, w stronę schodów, zachwycając się otoczeniem. Było gustownie urządzone, z dużymi obrazami na ścianach, które wyglądały tak, jakby kosztowały więcej niż to, co mój ojciec zarabiał przez cały rok, jako szef policji w Forks. Podłogi były wyłożone królewskimi, czerwonymi dywanami, ale ściany utrzymane były w bieli. Większość drzwi do innych pokoi było zamkniętych i nie kwapiłam się, by je otworzyć, wiedziałam, że kiedyś je zobaczę.

Zeszłam schodami w dół, kierując się na tył domu, po czym przeszłam przez oficjalną jadalnię ze stołem, który zmieściłby przynajmniej pięćdziesiąt osób. Dobrze, może to lekka przesada, ale przysięgam, że to wyglądało jak ten ogromny stół w filmie Indiana Jones i Świątynia Zagłady, gdzie podawano gościom schłodzone małpie mózgi. Mam ciarki.

Na drugim końcu były drzwi i przysięgam na Chrystusa, że gdybym je otworzyła, znalazłabym się w jakimś starożytnym tunelu pełnym wszelkich znanych człowiekowi owadów i głupich pułapek i uciekłabym stamtąd. Na szczęście była to tylko kuchnia.Choć nie jestem pewna czy można to nazwać kuchnią. To było po prostu zbyt małe słowo dla tego miejsca przygotowywania żywności, jak w restauracji, które miałam przed sobą. Wszystko było ze stali nierdzewnej i bardziej czyste niż cztery litry wybielacza. Jednak szybkie spojrzenie dookoła nie wykazywało oznak małpich mózgów ani tych mosiężnych miseczek, w których je podawali, więc wszystko było w porządku. Zachichotałam lekko, łącząc te słowa razem... Mosiężne, małpie miseczki... Hehehe.

I wtedy przypomniała mi się ta piosenka i nie mogłam nic zrobić, jak zanucić ją sobie, powtarzając słowa w mojej głowie... Brass monkey, that funky monkey. Brass monkey junkie, that funky monkey…** Westchnęłam. Och, Beastie Boys uwielbiam was. Ale to taka dygresja.

Rozejrzałem się, aż w końcu znalazłem spiżarnię tak dużą, jak całe pierwsze piętro w moim domu, pełną niezdrowego jedzenia. Widać, że pan Bieber aka Król Palcówek lubi słodycze. Chwyciłam pudełko płatków czekoladowych i jakiś syrop czekoladowy i wykonując taniec szczęścia wróciłam do kuchni. Teraz przypomniałam sobie, że widziałam miski gdzieś podczas moich poszukiwań, ale znalezienie ich ponownie będzie jak wielki test pamięci. Po otwarciu kilku szafek, znalazłam je ponownie i pisnąwszy "Hura, ja!", wyrzuciłam piąstki w powietrze. Jestem swoją największą fanką. Oczywiście była też lodówka i zgadliście... Była duża. Ale wyobraźcie sobie moje rozczarowanie, kiedy otworzyłam jedną stronę i nie znalazłam tam zamrażarki.
Poważnie? Wszystko jest tu ogromne, a potem widzisz tylko częściowo dużą lodówkę? To tak, jak częściowy orgazm - możesz się bawić, ale nigdy nie będziesz w pełni zadowolony - ale co tam.

Wzięłam mleko i wróciłam do reszty rzeczy, wsypując płatki do miski i oblizałam usta gdy mleko zmieniło się na czekoladowe, kiedy zalałam nim kakaową pyszność. Uważałam, by nie wlać zbyt dużo mleka i nie zrobić bałaganu, nawet jeśli były tu takie małe rowki, czy jak to się nazywa, z których wyleciałaby grupka małych pomarańczowych ludzików z zielonymi włosami, którzy posprzątaliby mój bałagan przed powrotem do lochu mroku i rozpaczy razem z resztą swoich kolegów.
Tak, wiem.. Zbyt duża wyobraźnia, ale to było całkiem możliwe, w miejscu tak dużym, jak to.

Wiedziałem dokładnie, gdzie były szklanki z mojej poprzedniej wyprawy po miskę, więc złapałam jedną i wlałam do niej szaloną ilość syropu czekoladowego. Przysięgam, usłyszałam mojego dentystę krzyczącego na mnie gdzieś wewnątrz mojej głowy.
A potem nadszedł czas, aby rozpocząć kolejną zabawę w szukanie i znaleźć jakieś sztućce, lub chociaż plastikową łyżkę... Albo łyżko-widelec. Bingo! To była pierwsza szuflada, którą otworzyłam. Całe szczęście, bo nie lubię rozmoczonych płatków.

Mleko było odłożone, pudełko płatków i butelka syropu w spiżarni... A ja wracałam do kuchni. Wtedy zadzwonił telefon.
Rozejrzałam się po kuchni i w końcu ujrzałam go wiszącego na ścianie obok kuchenki, ale nie ma mowy, żebym go odebrała. Nie miałam bladego pojęcia kto to może być, a to nawet nie był mój dom, by odbierać telefon. Poza tym, jak do cholery miałam wyjaśnić kim jestem, i dlaczego odbieram telefon Justina?

Um... Cześć... Więc jestem tą panienką, za którą pan Bieber zapłacił milion dolarów zeszłej nocy i teraz może ze mną robić co chce. W rzeczywistości, po prostu pieprzył w nocy moje usta, ale to było po tym, jak prawie ugryzłam jego fiuta i zanim pieprzył palcami moją cipkę dziś rano. Nie ma go teraz, ale mogę przekazać wiadomość dla niego, jeśli chcesz.
Ta.. No chyba nie.

Zignorowałam nieustannie dzwoniący telefon i zajadałam się moimi smakołykami. Mimo, że dźwięk telefonu mnie drażnił, to przypomniał mi o tym, że miałam zadzwonić do Gabe'a i sprawdzić co u niego.Schowałam swój telefon głęboko w swoich rzeczach, aby tek który miał mnie kupić, nie zabrał mi go i nie nie zabronił jakiegokolwiek kontaktu ze światem. Justin nie powiedział, że nie mogę więc założyłam, że nie będzie miał nic przeciwko.

Nie to, że przejęłam się tym co mi powiedział. Sprzedałem mu swoje ciało, nie człowieczeństwo.

Zjadłam moje śniadanie, po czym przepłukałam naczynia i włożyłam do zmywarki. Nie miałam pojęcia, co do cholery zrobić z resztą dnia. Myślałem o powrocie na górę i znalezieniu mojego telefonu, aby zadzwonić do Louis'a, ale ludzie. Przed chwilą zjadłam ogromną porcję płatków czekoladowych i nie ma mowy, bym wtargała mój gruby tyłek na górę. Jestem pewna że trzeba poczekać co najmniej trzydzieści minut po posiłku, przed wykonaniem jakiejkolwiek formy ćwiczeń. A może to chodziło tylko o pływanie, z resztą kogo to obchodzi? Więc postanowiłam znaleźć telewizor i obejrzeć Maury'ego.

Po tym jak błąkałam się w kółko, co wydawało mi się wiecznością i chciałam zostawiać za sobą okruszki chleba, by potem znaleźć drogę, w końcu znalazłam to, co było zdecydowanie pokojem rozrywki. Konsole do gier wideo, stół do cymbergaja, wielkie stereo oraz parkiet do tańczenia, fotele kinowe, stolik do pokera, barek i największy telewizor, jaki kiedykolwiek widziałam. Poważnie, zajmował całą ścianę.
Zastanawiałam się, czy Justin kiedykolwiek siedział tu z ręką włożoną w spodnie w klasycznej pozie Al'a Bundy'ego.
Czy ktoś może mi powiedzieć, dlaczego nagle wyobraziłam sobie siebie samą wtykającą własną rękę jego spodnie?
Cipka, podwójna agentka uśmiechnęła się porozumiewawczo i skinęła głową w odpowiedzi.

-Zamknij się, dziwko. Ty się nie liczysz - szepnęłam do swojego krocza.

Tak czy inaczej, nie miałam pojęcia, jak włączyć ten potworny telewizor, ale udało mi się znaleźć jakiś gigantyczny pilot przy barze. Podniosłam go i usiadłam w jednym z foteli, przyglądając się mu. Było na nim mnóstwo przycisków i żaden z nich nie był nawet oznaczony. To powinno być zabawne.

Zamknęłam oczy i zakręciłam palcem, pozwalając mu spaść na dowolny guzik, mając nadzieję, że to ten właściwy. Nic. Otworzyłam jedno oko i rozejrzałam się, dostrzegając tęczowe refleksy obijające się na ścianach. Spojrzałam w górę i... On ma kurwa kulę dyskotekową w swoim domu! Zachichotałam i spróbowałam jeszcze raz. Tym razem z głośników wydobył się głos Eminema tak głośno, że za chwilę stracę słuch. Próbowałam to wyłączyć, ale oczywiście miałem zamknięte oczy, kiedy naciskałam przyciski, więc nie miałem pojęcia, który wcisnąć... To chyba nie był najlepszy pomysł. Więc kiedy gorączkowo naciskałam wszelkie guziki, próbując znaleźć odpowiedni, aby zatrzymać to szaleństwo, tylko je powiększyłam. Gówno prawda... Mata do tańczenia zaczęła się kręcić, światła migotały w różnych kolorach, a fotel, na którym siedziałam zaczął wibrować, dając mi masaż... Co do cholery? To też było sterowane przez ten cholerny pilot? Jeszcze jeden przycisk i ten pieprzony telewizor w końcu się włączył.
Rzuciłam pilot przed siebie, ponownie wbijając się w ten zajebiście masujący fotel, ponieważ Bóg wie, jak bardzo moje nerwy były zszargane, więc mogłam naprawdę skorzystać na tym masażu.

-Calgon*** zabierz mnie stąd! - wykrzyknęłam z całych sił, próbując przekrzyczeć "Not Afraid" Eminema.
Pieprz się, Slim Shady. Boję się. Naprawdę się boję.
-Co tu się dzieje, do cholery? - krzyknął czyjś głos.
Otworzyłam oczy i podskoczyłam na fotelu zszokowana, a moje serce prawie wyskoczyło z piersi. W progu stał Justin i rozglądał się po pokoju zdezorientowany.
-Zatrzymaj to! - odkrzyknęłam.
Przeszedł przez pokój i podniósł z podłogi pilota, po czym nacisnął kilka właściwych przycisków i w pokoju nastała cisza, a mój fotel przestał wibrować. Cóż, to akurat nie było złe i tak jakby chciałam, by tego nie wyłączał.
-Przepraszam! - krzyknęłam, bo mój mózg chyba nie całkiem przetworzył faktu, że już nie trzeba.
Justin uniósł pytająco brew, jakbym jeszcze nie ogarnęła tego gówna. Więc ściszyłam głos i zaczęłam ponownie.
-Przepraszam. Chciałam tylko obejrzeć telewizję... I kto, do cholery używa pilota, bez żadnych oznaczeń?
-Trzeba się do tego przyzwyczaić - powiedział, siadając przy barze.
-Co robisz w domu? Myślałam, że powiedziałeś szósta? - zapytałam.
-Tak, ale chyba zapomniałam omówić z Tobą kilku szczegółów, a Jasmine przyjdzie tu dzisiaj - powiedział, odpinając swoją marynarkę, po czym położył dłonie na biodrach.
Chciałam ugryźć jego brzuch... Co? Chwila... Nie, nie chciałam.
Cipka, podwójna agentka zdecydowanie przejęła mój mózg. Pieprzona zdrajczyni.
-I proszę - mówił dalej, wyglądając cholernie seksownie w tym czerwonym jedwabnym krawacie - Nie baw się tym gównem, jeśli nie wiesz, jak go użyć. Nie chcemy innych nieszczęśliwych wypadków, prawda? - zapytał i pogłaskał swojego wspaniałego penisa przez spodnie, jakby chciał go pocieszyć.
Skurwysyn mówił o tym, jak ugryzłam jego penisa! Chciałam teraz złapać ten seksowny krawat i udusić go za to.
-Pff, to było wczooooraj - wyśmiałam go - Daj już spokój. Poza tym, pocałowałam go i zrobiłam ci dobrze zeszłej nocy.
Nie, te słowa nie mogły wyjść z moich ust. A teraz myślę o nim spuszczającym się w MOJE usta. Jezu, Bella, ogarnij się. Nienawidzisz go, prawda?
Jego.. A nie jego wspaniałego penisa, czy tych zajebistych palców, które właśnie bębniły w jego poliż-mnie-własnie-tutaj biodra.
-Pieprz się! Nienawidzę cię - powiedziałam, bo on nie musiał wiedzieć o czym właśnie myślałam.
-Och, będziemy się pieprzyć - powiedział, podchodząc do mnie - Dużo. Tylko nie teraz. mamy pewną rzecz do zrobienia. Chodźmy.
-Gdzie? - zapytałam, gdy chwycił mój nadgarstek zabierając mnie z tego wyjebanego w kosmos krzesła, po czym pociągnął mnie za sobą, wyprowadzając z pokoju.
-Zabieram cię na wizytę u lekarza.
-Jaką wizytę? Nie mam żadnej wizyty - powiedziałam, próbując wyszarpnąć rękę z jego uścisku.
-Teraz masz. To byłoby trochę nieodpowiedzialne z mojej strony, gdybym cię nie sprawdził u lekarza, zanim splądruję twoją słodką cipkę, prawda?
Stanęłam, jak wryta, co zatrzymało również jego.
-Zabierasz mnie do doktora od cipek? - zapytałam urażona.
-Nie znam cię na tyle dobrze, aby wierzyć ci na słowo - powiedział, przyciągając mnie do swojej piersi, po czym złapał mój tyłek - Kupiłem dziewicę i mam zamiar upewnić się, że mam to, za co płaciłem. Poza tym, potrzebujesz antykoncepcji, bo kiedy już dostanę się do twojej małej ciasnej cipki, chcę mieć pewność, że wszystko poczuję.
Moje szczęka uderzyła o podłogę. Nie dosłownie, bo myślę, że wczoraj ustaliliśmy, że moja szczęka nie wypadnie z zawiasów tak prędko.
-Zamknij buzię, Skarbie. Chyba, że to zaproszenie dla mnie, bym coś tam włożył - powiedział, a następnie podniósł palcem mój podbródek, by zamknąć mi usta zanim wyjdziemy na zewnątrz, po czym odsunął się z uśmiechem.
Minutę lub dwie potem znalazłam się naprzeciwko Justina, siedząc na tylnym siedzeniu jego limuzyny, w drodze do ginekologa. Justin zapalił papierosa i wypuścił dym przez otwarte okno. Normalnie by mi to przeszkadzało, ale sposób w jaki jego wargi otaczały filtr papierosa... Miałam naprawdę niegrzeczne myśli.
-Wiesz, że możesz mnie pocałować - powiedział, zaciągając się papierosem po raz kolejny - Jestem tu dla twojej przyjemności, tak jak ty dla mojej.
Założyłam nogę na nogę i wyzywająco skrzyżowałam ręce na piersi, ale nic nie odpowiedziałam. Bo co niby miałam mu powiedzieć?
Cóż skoro tak, to moja cipka będzie sprawdzana przez jakiegoś wiejskiego doktorka. No dalej, niech zaśpiewa dwie zwrotki "Great Balls on Fire".
-To - powiedział wodząc dłonią przez spodnie po swoim penisie - Też jest dla ciebie. Nie bądź nieśmiała i proś o to co chcesz, Isabello... Albo sama bierz co chcesz.
Odwróciłam głowę, patrząc przez okno i starając się ignorować pulsowanie mojej kobiecości. Kątem oka dostrzegłam, jak wyrzucił peta przez okno, po czym powiedział.
-Pozwól, że ci pokażę.
Szybko pojawił się w przestrzeni między nami i rozłożył moje nogi, chowając swoją twarz między moje uda. Następnie złapał mój tyłek i przyciągnął mnie bliżej, by ułatwić sobie pracę. Jęknęłam zaskoczona, czując jego ciepły oddech przez materiał dżinsów, podczas gdy on wodził ustami w przód i w tył. Patrzyłam na ruchy jego głowy i byłam w szoku. Justin spojrzał na mnie, po czym pozwolił mi zobaczyć jego długi język, którym lizał moją kobiecość.
-O, Boże - jęknęłam i złapałam brutalnie jego włosy, wciskając jego twarz między moje nogi jeszcze bardziej.
-Mmm - zamruczał, zwiększając nacisk na moją cipkę - Kocham kobiety, które wiedzą czego chcą, Isabello.
Sposób w jaki wymruczał moje imię sprawił, że moje wnętrzności zadrżały, grożąc erupcją, jakiej góra Św. Heleny jeszcze nie widziała. Ale wtedy Drań zabrał moje ręce ze swoich włosów i pocałował moją kobiecość, zanim odsunął głowę.
-To było... Obiecujące - westchnął - Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć twoją reakcję, gdy gdy nie będziesz mieć ubrań, ale niestety będę musiał na to poczekać.

Siedziałam tam zdyszana, nie mogąc opanować mojej wewnętrznej dziwki, a on po prostu siedział i poprawiał swoje ubranie tak, by nie widać było, co właśnie ze mną zrobił. Przeczesał dłonią włosy, by naprawić szkody, jakie wyrządziłam. Krzyknęłam w duchu, chcąc wyszarpać je wszystkie.

Drzwi się otworzyły i Riley powitał nas uśmiechem, kiedy Justin wysiadł z samochodu, podając mi dłoń. Chwyciłam ją tylko dlatego, że chciałam ją ścisnąć z całych sił, ale on wydawał się tym niewzruszony. Drań.
Przez złość ledwo dostrzegłam, że weszliśmy do jakiegoś medycznego budynku i że Justin prowadził mnie do pomieszczenia biurowego. Recepcjonistka przywitała Justina w sposób profesjonalny, ale niemal cały czas rozbierała go wzrokiem, pozornie nieświadoma mojej obecności. To znaczy, wiem, że nie mam do niego żadnych praw czy coś, a ona nie miała pojęcia jak bardzo wkurzał mnie jej bezwstydny flirt. Pewnie zbiłabym ją z tropu, gdybym się pochwaliła, że jego twarz była właśnie między moimi nogami. Zanim zdążyłam wyrwać te sztuczne rzęsy z jej powiek, odprowadzono nas do gabinetu lekarskiego, gdzie pielęgniarka zrobiła mi jakieś badania i kazała się rozebrać, wręczając mi papierowy ręcznik. podała mi również formularz, który miałam uzupełnić podstawowymi informacjami, ale Justin wziął go od niej.

-To gabinet mojego wujka, Harry'ego - powiedział Justin, kiedy pielęgniarka opuściła pomieszczenie. Zaczął bazgrać coś w formularzu - Nie jest ginekologiem, a nie chcę, żebyś później czuła się przy nim nieswojo, więc jeden z jego kolegów, Brian zrobi ci badania.
-Okej - skinęłam głową, już nienawidząc tego, co zaraz się stanie.
-Masz jakieś problemy zdrowotne, o których powinni wiedzieć?
Pokręciłam przecząco głową, a on podał mi formularz do podpisania. Kiedy mu to oddałam, kazał mi się rozebrać, a sam odwrócił się do mnie plecami, mówiąc dalej.
-Powiedziałem mojej rodzinie i przyjaciołom, że ty i ja spotkaliśmy się jakiś czas temu na jednej z moich podróży do LA. Oni wszyscy myślą, że potajemnie spotykaliśmy się przez ostatnie siedem miesięcy, a ja w końcu przekonałem cię, żebyś przeprowadziła się do Seattle i zamieszkała ze mną. I nikomu nie powiedziałem, jak się nazywasz więc od ciebie zależy, czy podasz swoje prawdziwe dane, czy chcesz używać innych.
-No cóż, skoro już umieściłeś moje prawdziwe imię na tym formularzu, chyba pozostaniemy przy nim - odpowiedziałam, zdejmując spodnie.
Usłyszałam, jak przeklął pod nosem. Widocznie nie pomyślał o tym, kiedy uzupełniał formularz.
-Poza tym, gdybyśmy użyli innego imienia, mogłabym wszystko schrzanić. I dzięki, tak przy okazji.
-Za co?
-Za wymyślenie w miarę przyzwoitej historyjki, dzięki której nie wyszłam na dziwkę, którą oboje wiemy, że jestem.
Odwrócił się i podszedł do mnie, jego ciało było tak blisko mojego, że czułam bijące od niego ciepło. Włożył palec pod moją brodę i podniósł ją tak, że mogłam na niego patrzeć.
-Trudno nazwać dziewicę dziwką - powiedział i spojrzał mi w oczy.

Nie miałam szansy odpowiedzieć, bo ktoś zapukał do drzwi, a on odsunął się ode mnie, zapraszając tego kogoś do środka.

-Justin, mój chłopcze! - powiedział miły Latynos w białym kitlu, kiedy wszedł do gabinetu, po czym przytulił Justina - Dobrze cię widzieć. Jak się masz?
-Jakoś żyję - odpowiedział Justin ze szczerym uśmiechem.
Lekarz odwrócił się do mnie z przepraszającym wyrazem twarzy.
-Przykro mi, ale nie ma twojego folderu, więc obawiam się, że nie znam twojego imienia.
-Isabella. Isabella Groves - odpowiedziałam, po czym nagle zainteresowałam się białymi kafelkami pod moimi stopami.
-Bardzo mi miło, panno Groves - powiedział, ściskając moją dłoń, po czym polecił mi usiąść na leżance. Stanął przede mną i zapytał - Co mogę dla ciebie zrobić?
-Isabella potrzebuje rutynowych badań i chciała przemyśleć swoje opcje antykoncepcji - Justin odpowiedział za mnie.
-Rozumiem. Myślałaś może o spirali antykoncepcyjnej? - zapytał z miłym uśmiechem.
-To.. Będzie we mnie, tak? - zapytałam. Przeczytałam jakąś ulotkę o tym, podczas mojej ostatniej wizyty u ginekologa.
-Zgadza się. Jest na pięć lat i ostatnimi czasy spirala stała się popularnym środkiem antykoncepcji.
-Tak.. No dobrze - odpowiedziałam z nieśmiałym skinieniem.
-No więc.. Chyba powinniśmy zacząć, prawda? - jego uśmiech był miły i dodający otuchy.

Położyłam się na stole, a Justin podszedł do mnie i stanął przy mojej głowie, zanim położyłam stopy na podpórkach. To nie tak, że nie miałam nigdy badania ginekologicznego. Ale pokazywanie swoich miejsc intymnych komuś zupełnie obcemu było trochę krępujące. To znaczy ginekolodzy widują mnóstwo narządów rozrodczych, więc możesz się zastanawiać, czy twój wygląda tak samo jak inne, czy może jest jakoś zniekształcony, a ty o tym nie wiesz.
Zanim zdążyłam dokończyć swoje wewnętrzne wywody, doktor odsunął się, klepiąc mnie w nogę, informując, że skończył.

-Możesz mieć lekkie skurcze przez kilka następnych dni. Weź wtedy jakieś środki przeciwbólowe. Ewentualnie może wystąpić lekkie krwawienie, ale wszystko powinno być w porządku - powiedział, zdejmując rękawiczki i wyrzucając je do kosza - Gdybyś miała jakieś inne niewłaściwe objawy, przyjdź do mnie.
-Zostawię cię teraz, abyś się ubrała i jesteś wolna - powiedział, odwracając się do drzwi - Justin, miło było cię znów zobaczyć.
-Ciebie również, Brian - odpowiedział Justin, zanim odwrócił się do mnie - Pójdę uregulować rachunek i poczekam na ciebie na korytarzu.
Ruszył za doktorem, a ja zeskoczyłam, natychmiast żałując gwałtownego ruchu. Poczułam ból spowodowany moim nowym implantem. Ubrałam się tak szybko, jak mogłam pragnąc wyjść stąd jak najszybciej i kiedy otworzyłam drzwi, Justin już na mnie czekał.
-Wszystko w porządku? - zapytał, pewnie dlatego, że trzymałam dłoń na brzuchu.
-Mam lekki skurcz, ale chyba dam radę dojść do domu i się położyć, myślę, że będzie dobrze.
-W porządku - skinął głową, po czym wyciągnął swój telefon i wybrał numer - Dzień dobry Jasmine - powiedział do telefonu - Chcę, żebyś skończyła to, co teraz robisz w moim domu, bo ja i mój gość potrzebujemy trochę prywatności.
-Tak Jasmine, to ona - powiedział przewracając oczami i poprowadził nie to czekającej limuzyny - Ale teraz nie czuje się najlepiej, by przyjmować gości. Może za parę dni. Powiedz Ryan'owi, że będę w biurze za godzinę. Dziękuję Jasmine.
Zakończył rozmowę i usiadł obok mnie, obejmując mnie ramieniem
-Jasmine dba o moje prywatne sprawy i o dom. Jest wspaniała, ale czasem bywa uciążliwa - wyjaśnił - Ciężko będzie utrzymać nasz sekret w tajemnicy przed nią, więc uważaj. Jest cholernie sprytna.

Skinęłam ze zrozumieniem a on położył dłoń na mojej głowie, chcąc bym przytuliła się do jego piersi. To chyba było nieco intymne dla niego zwłaszcza, że poznaliśmy się zeszłej nocy, ale biorąc pod uwagę wszystkie intymne chwile, które razem spędziliśmy, to było całkiem w porządku. Słuchałam bicia jego serca, kiedy jechaliśmy w milczeniu. I dopiero teraz tak naprawdę zwróciłam uwagę na zapach jego ciała. Rozpoznałam jego żel pod prysznic i dezodorant, którego używał rano ale także wyłapałam inny zapach, który była bardziej charakterystyczny i taki jego. Tylko jedno słowo mogło go opisać - i może to zabrzmi dziwnie, ale tak jest - to było pożądanie.
Pachniał pożądliwie i zmysłowo.
Jego palce bawiły się moimi włosami, więc zamknęłam oczy, ciesząc się ciszą i jego delikatnym dotykiem. Jego ruchy były tak kojące, że gdybym nie odczuwała dyskomfortu po zabiegu, pewnie bym zasnęła. Niestety, zbyt szybko się skończyło i byliśmy w domu. Justin wyszedł z samochodu pierwszy i wyciągnął ku mnie rękę. Zgięłam się wpół, bo wtedy brzuch zabolał mnie jeszcze bardziej.

-Cholera, wszystko w porządku? - zapytał.
-Tak, tylko trochę zabolało - powiedziałam, starając się ukryć wysiłek w głosie.
Nie chcę, by wziął mnie za dzieciaka, który nie wytrzyma lekkiego bólu.
Bez ostrzeżenia wziął mnie na ręce niczym pannę młodą i przeszedł przez drzwi frontowe, które Riley już otworzył. Chciałam, żeby mnie puścił, ale nie słuchał. Zamiast tego zaniósł mnie po schodach do sypialni. Odsunął kołdrę i położył mnie na łóżku tak, bym mogła się pod nią wsunąć, po czym zniknął za drzwiami.
-Proszę, weź to - powiedział, kiedy wrócił, podając mi dwie tabletki i szklankę wody.
Przełknęłam tabletki i popiłam je wodą, po czym Justin wziął ode mnie szklankę i usiadł na szafce nocnej obok mnie.
-Nie będziesz miała nic przeciwko, jak wrócę do pracy? - zapytał z wyraźnym zmartwieniem w głosie.
-Nic mi nie będzie. Muszę tylko poleżeć tutaj na dzień... Lub pięć, a może nawet się przespać - stłumiłam ziewnięcie - Idź, bardziej wypocznę, kiedy cię tu nie będzie.
-Auć, to zabolało - zachichotał lekko, kładąc dłoń na piersi, jakby jego uczucia zostały zranione - Cieszę się, że nie straciłaś swojego złośliwego nastawienia. Jestem pewien, że wszystko będzie w porządku i niedługo będziesz gotowa do kolejnych prób gryzienia mojego penisa.
Pochylił się nade mną i delikatnie pocałował mnie w usta, po czym wstał.
-Masz swój telefon? - zapytał.
-Jest gdzieś w mojej torebce, czemu pytasz? Nie chcesz mi go zabrać, prawda? - zapytałam, lekko spanikowana, bo rzeczywiście mógłby.
-Nie, chyba że dasz mi powód, bym ci go zabrał - odpowiedział, biorąc moją torebkę.

Podał mi ją, bym wyciągnęła swój telefon. Podałam mu go, a on wcisnął kilka przycisków, po czym mi go oddał. Jego telefon zadzwonił, więc wyjął go z kieszeni wewnątrz marynarki i wyciszył.
-Zapisałem ci swój numer i teraz mam również twój. Miej telefon zawsze pod ręką. Nie byłbym zadowolony, gdybyś nie odbierała telefonów ode mnie wtedy, kiedy bym cię potrzebował - powiedział, wkładając telefon do marynarki - Dzwoń, jeśli będziesz potrzebować czegokolwiek. Czegokolwiek.
Choć starał się być surowy, widziałem szczerość na jego twarzy. Przewróciłam oczami i skinęłam sarkastycznie, bo po prostu uwielbiałam go wkurzać, a następnie odwróciłam się plecami do niego mamrocząc.
-Idź już. Twoja twarz sprawia, że moja macica boli jeszcze bardziej.
To była prawda... Ale tylko dlatego, że jego twarz była tak piękna i chciałam ją ujeżdżać, ale nie mogłam. To było dziwne... Jeszcze nikt nigdy nie robił mi dobrze swoimi ustami. teraz nagle nie potrafię przestać myśleć o tym, jak Justin to robi. Dziwne, nie?
Mówię wam, to dlatego, że jest tak przystojny i w ogóle. I wygląda, jakby pieprzył ustami papierosa, gdy pali.
-Mmmm, no dobra - powiedział tak, jakby nie uwierzył w moje słowa - Do zobaczenia wieczorem.

Usłyszałam, jak delikatnie zamyka za sobą drzwi, po czym wtuliłam się w jego poduszkę, po raz kolejny wdychając jego cudowny zapach. Podczas gdy część mnie cieszyła się, że nic mnie nie czeka w ciągu kilku najbliższych dni, moja druga część - wewnętrzna mini dziwka, była totalnie załamana, bo najwyraźniej nie doczeka się kolejnej rundy z Królem Palcówek. Powoli zasnęłam z tą przygnębiającą myślę, kłębiącą się w mojej głowie.

__________
*Dale Earnhardt Jr - kierowca rajdowy; startuje w wyścigach starych samochodów.
** Beastie Boys - Brass Monkey
brass monkey używa się mówiąc np. o pogodzie, że "jest cholernie zimno". Ale ja najpierw przetłumaczyłam to dosłownie, a potem tekst piosenki zostawiłam po angielsku.
***Tutaj nie chodzi o nasz Calgon do pralek :) Calgon to firma produkująca jakieś relaksacyjne żele i płyny do kąpieli, czy coś w tym stylu. A zdanie "Calgon, take me away" to chyba ich slogan.

________________

CBieber.

12 komentarzy:

  1. po prostu jest genialne ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. dopiero zaczełam czytać i jest świetne <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super troche są błędy i się ciężko czyta ale opowiadanie genialne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ,,Cipka, podwójna agentka'' hahahahahahaha uwielbiam to <3

    OdpowiedzUsuń
  5. To najlepsze co czytałem kiedykolwiek w życiu...

    OdpowiedzUsuń
  6. CUDO HAHAH, MAM JUŻ ZRYTĄ PSYCHĘ, ALE CO TAM :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Najlepsze właśnie czegoś takiego szukałam xDD

    OdpowiedzUsuń
  8. :D mam zrytą psychikę przez ciebie ale i tak będę to czytać dalej

    OdpowiedzUsuń
  9. Fakrycznie uszkodzenia na umyśle :D

    OdpowiedzUsuń

Wyświetlenia ♥