Strony

wtorek, 25 czerwca 2013

17. Two For One Special

ISABELLA


Dlaczego szpitalne pokoje zawsze są takie zimne? To było jakby królowa Śmierci właśnie dotarła i ukradła całe ciepło z tego miejsca. Bez względu jak bardzo próbowali zrobić te pokoje bardziej przytulnymi, świadomość, że spędzi się tam ostatnie dni, godziny czy nawet minuty, zmieniały wszystko na gorsze. I jeszcze ten zapach: chemikalia zmieszane z płynami ustrojowymi, choroby, no i ...cóż, śmierci. To było zbyt prawdziwe i chciałam uciec...tak szybko, jak tylko potrafiłam. Znaleźć Justina i nie zgodzić się z bardzo prawdopodobną możliwością, że traciłam matkę. Ale nie mogłam. Po pierwsze, nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby to naprawdę była jej ostatnia godzina, a mnie by przy niej nie było. Po drugie, Justin odwrócił się ode mnie plecami. Poza tym to byłoby jak ucieczka od jednego problemu, tylko po to by stawić czoła drugiemu, który mógł być tak samo beznadziejny. Byłam, gdzie mnie potrzebowali.

Można by powiedzieć, że częścią rodziny był także Louis, który był przy mnie jak i Jasmine. Dzięki Bogu, że pomyślała, żeby przywieść mi coś cieplejszego niż mały, czerwony strój dziwki, który miałam na sobie wcześniej. Mój ojciec prawdopodobnie by się przewrócił z powodu ataku serca i skończył w szpitalnym łóżku obok matki, gdyby mnie zobaczył w tym przebraniu. Stałam tam, patrząc przez okno, ubrana w długi, czarny sweter i wysokie buty. Nic nadzwyczajnego, nic seksownego. W rzeczywistości, było to przygnębiające ubranie, ale dopasowane do uczuć wewnątrz mnie. Moje serce, opustoszałe i dziurawe wciąż opłakiwało stratę Justina, ale moja dusza martwiła się czymś bardziej ponurym, co miało dopiero nadejść...jak utrata matki. Jak bardzo wyniszczające było stracenie mężczyzny, którego pokochałam, tracąc matkę, byłoby cholernie trudno znaleźć chęć do życia. Jak delfin w ostatnim momencie, wzięłabym ostatni wdech, a potem po prostu puściłabym się w przepaść.

Zimno, które czułam w piersi wzmocniło się dziesięciokrotnie po tej myśli, jakby zimno z pokoju znalazło jakąś drogę do mojego serca. Moja matka była moja najlepszą przyjaciółką. Zawsze nią była. Nie była tym rodzajem przyjaciela co Louis, czy nawet Jasmine; moja matka była kimś więcej. Znała mnie lepiej niż ktokolwiek inny, ponieważ byłam żyjącą, oddychającą jej kopią. Mogła powiedzieć, co myślę czy czuję bez żadnego podpowiadania. Ale od kiedy miała coraz więcej doświadczeń na koncie, wiedziała, co chciałam usłyszeć i słuchała mnie, nawet jak tego nie chciałam. Miała racje prawie zawsze w stu procentach. Więc, nigdy ponownie nie zobaczyć jej ciepłego uśmiechu, nigdy nie usłyszeć jej zakaźnego śmiechu, nigdy nie poczuć ciepła jej uścisku, nigdy nie poczuć już zapachu jej skóry....nie mogłam nawet pojąć tej myśli.

-Bella? Chcesz kawy? - mój ojciec zapytał, wyciągając mnie z przemyśleń.

Odwróciłam się i przesłałam mu połowiczny uśmiech. Taki był George; jego żona umiera a on nie mógł zatrzymać nieuniknionego, więc znalazł coś lub kogoś innego do opiekowania się. Przyjęłam jego ofertę, zwracając uwagę na chudość jego twarzy. Pod oczami miał ciemne pierścienie, a sądząc po brodzie, nie golił się już od jakiegoś czasu. Wiedziałam, że pouczanie go by zadbał teraz o siebie, nie wniosłoby nic dobrego, po prostu to zostawiłam. Chciałabym tylko trzymać na nim oko, gdyby w najgorszym wypadku stracił moja mamę, swoją życiową partnerkę.

Spojrzałam w dół, na nią w pewnej formie snu i przyłożyłam papierowy kubek do piersi z nadzieją, że ogrzeje chłód w sercu. Prawdopodobnie, jedyną rzeczą, która sprawiłaby, że poczułabym się lepiej, byłoby pełne jej odzyskanie....chociaż, kokon z ramion Justina oplatający moje biodra, jego uspakajający głos, który by obiecał, że wszystko będzie w porządku, też by pomogło. Brakowało mi go, rozpaczliwie pragnęłam by był ze mną, ale los najwyraźniej miał inne plany wobec nas. Zabawne jak to działa; Justin odsunął mnie od naszego kontraktu, idealnie w czas do oglądania śmierci mojej matki i by być w stanie zostać w domu by zaopiekować się moim tatą do końca jego krótkiego życia. Zastanawiałam się czy życie w grzechu, które dzieliłam z Justinem, rzeczywiście spowodowało, że Karma wróciła i dała mi szybkiego kopa w tyłek.

-Pan Groves?-znajomy głos zawołał od progu. Spojrzałam w górę, by zobaczyć wysokiego blondyna, lekarza, który wyjął pióro z kieszeni swojego białego fartuchu i zaczął coś bazgrać na papierach, które wcześniej miał pod pachą - Witaj, jestem doktor Harry Bieber i przejmę opiekę nad pańską żoną. Jeżeli pan się na to zgadza, prawda? - Spojrzał na ojca, po czym szybko na mnie, z ciepłym uśmiechem, by po chwili znów wrócić go Georga.

W normalnych warunkach, to moja mama byłaby tą jedyną, która mogłaby podjąć decyzje o jej zdrowiu, ale dostała silne leki uspokajające i została ubezwłasnowolniona. Jej wczesniejszy lekarz, zapewnił nas, że uspokojenie jej będzie dla niej bardziej komfortowe i spadnie prawdopodobieństwo, że przeciążyłaby swoje osłabione serce. Więc, zostawili George'owi podejmowanie wszystkich decyzji. Myślę, że lekarzom i pielęgniarzom ulżyło, że to nie do mnie to należy. Może byłam za dosłowna, kiedy przyjechaliśmy, domagając się wyników....żądając by podnieśli swoje tyłki i zajęli się swoja pracą...domagając się by uratowali moją matkę. Louis i Jasmine starali się mnie uspokoić, ale ostatecznie do pogrożenie przez ochroniarza, że usuną mnie z pomieszczenia, po tym w końcu się wycofałam.

-Przejmie pan? A co z doktorem Banner?-mój ojciec zapytał Harrego.
-Doktor Banner jest niekompetentnym gówienkiem - westchnęłam posyłając tacie grymas na ustach.

Usłyszałam cichy chichot Harrego, kiedy sprawdzał przyrządy przy mojej mamie.
-Widzisz? Doktor Bieber się zgadza - wymamrotałam.
-Cóż, ja po prostu nie myślałem o zmianie lekarza na tym etapie gry-George jęknął, pocierając kark i spojrzał na matkę.
-To nie jest gra, tato-powiedziałam...głośno, co było niesprawiedliwe. Wiedziałam, że nie myślał o tym w taki sposób, ale byłam sfrustrowana, że nie przeprosił za swoje nieodpowiednie przejęzyczenie.
-Zapewniam was, jestem bardzo wykwalifikowany - Harry przerwał, wślizgując pióro z powrotem do kieszeni na piersi. - Jestem szefem tutejszej kardiologii i wykonałem juz wiele przeszczepów serca...

-Chwileczkę - przerwałam jego listę osiągnięć, wszystkie z nich były wspaniałe, byłam tego pewna. On nazywał się Bieber i jego wielkość prawdopodobnie rodziła się z ich rodu, ale był jeden malusieńki, malutki szczegół, który tak naprawdę był bardzo ważny, zrozumiałam jego wcześniejsze wprowadzenia, ale nie spodziewałam się, że to powie. - Jaka operacja?

Moja matka była na intensywnej terapii, gdzie prowadziła walkę o kolejny dzień. O ile wiemy, tutaj powinna zostać dopóki jakiś cud się nie stanie i pokaże znaczną poprawę i weźmiemy ją do domu, albo.... nie. Próbowałam już u wielu znajomych, znaleźć dawcy, ale mimo, że mieliśmy pieniądze na procedury to nie miało znaczenia, bo było jeszcze wielu przed nami w kolejce ;dowód doktor Banner i jego nie kompetencja i brak przyciągania.

Harry spuścił ręce wzdłuż jego ciała i zakołysał się na piętach.
-Mamy dawcę Isabello- powiedział Harry ze szczerym uśmiechem. On zapamiętał moje imię. Jakaś część mnie źle się czuła przez to jak zachowałam się wobec niego na balu Justina.
-D…dawca?- zająkł się ojciec z lękliwym uśmiechem malującym się na jego ustach.
Mogłabym powiedzieć, że starał się ukryć ekscytację, jakby nie wierzył w to, co słyszał. Szczerze mówiąc, mnie również ciężko było w to uwierzyć, ale czułam, że Justin Bieber mógł mieć coś z tym wspólnego.

To było wiadome, bo jego wujek, światowej sławy kardiolog, stał w tamtym pokoju przez cały czas. Nigdy przedtem by mnie nie olśniło, gdyby nie Justin dowiedział się o mojej matce. Byłby szybszy pracując za kulisami aby udowodnić jak bardzo o nią dba. Ponownie, okazywał mi miłość a ja ciągle nie miałam jak odwzajemnić jego uczuć.

-Tak więc, centrum transplantacji sprawdza stan Pani Groves, ponieważ ona jest priorytetowym pacjentem- wyjaśnił Harry.-Mamy potencjalnego dawcę i jak tylko nasze laboratorium będzie ponownie sprawne, będziemy się starać dopasować narządy. Zanim jednak to nastąpi, jest trochę papierków do wypełnienia, jak nakazuje procedura.
- Ona otrzyma nowe serce- oświadczyłam choć powinnam była zapytać. Pomyślałam o Justinie…znowu, i jeszcze raz bo chciałam żeby ze mną tam był. Moja mama może i otrzyma nowe serce, ale moje jest ciągle złamane. I szczerze wątpię, aby jedno zdrowe mogło bić w dwóch osobach.
-Tak, otrzyma- odpowiedział Harry patrząc na pielęgniarkę, która wyglądała jak Betty Boop z blond włosami.
- Więc, ymm…Panie Groves, proszę iść za Panią Heidi, ona pomoże wypełnić papiery i będziemy mogli zaczynać-skinął na pożegnanie z szarmanckim uśmiechem i odszedł.
-Sławić Oprah Winfrey! Mama Groves będzie żyła!- powiedział Louis z wdzięcznością i uniesionymi rękoma. On wierzył, że Bóg jest kobietą, a tą kobietą była właśnie Oprah Winfrey.
- Nie wiem wszystkiego na wasz temat ale jestem głodny ekscytacji-powiedział stojąc.- chyba udam się do na dół do kawiarni i wypiję trochę tych pomyj szpitalnych. Jeśli nie wrócę za pół godziny, zadzwoń na pogotowie..ktoś może chce się dołączyć?
Telefon Jasmine zawibrował, sygnalizując wiadomość i spojrzałam na nią, zwracając uwagę na sposób w jaki zmarszczyła czoło. Odłożyła kawe na stolik i powiedziała.
-Ja już pójdę. Muszę sprawdzić co tam z Ryanem.- Część mnie zastanowiła się, czy może tak naprawdę nie miała na myśli Justina, ale również to mogło być tylko moje złudzenie.
George podszedł do mnie i położył rękę na moje ramiona.
-Będzie w porządku, jeżeli zostaniesz tutaj sama a ja zajmę się tymi papierami?
-Tak, nie ma problemu. Zostanę tutaj z nią.- spojrzałam na śpiącą postać mojej matki. Fioletowe kręgi pod jej oczami były jeszcze bardziej widoczne niż te, które mieściły się na twarzy mojego ojca. Czułam się winna, że mieszkałam w luksusowej rezydencji dla króla, który ciągle namawiał moją wewnętrzną, seksualną bogini do gry, podczas gdy dwie osoby, które były dla mnie najważniejsze, cierpiały. Powinnam być tam dla nich.
-Hej, dzieciaku!-powiedział, zwracając moją uwagę.-ona dostanie nowe serce, szansę aby naprawdę żyć na nowo...na dłużej. Będzie wszystko w porządku, a po drugie, chcę żeby wszystko było jasne. Chcę, żebyś ruszyła swoja dupę z powrotem do szkoły i żebyś uzyskała ten stopień. Słyszysz mnie? Nie zamartwiaj się teraz.
-Jasne, tato. Cokolwiek powiesz.- zaśmiałam się, kiedy lekko mnie przytulił, a potem wyszedł za pielęgniarką.
Byłby bardzo rozczarowany, gdyby dowiedział się, że faktycznie nie zostałam studentem NYU, a nie miałam pojęcia jak to przed nim ukryć.

Usiadłam na krześle obok łóżka matki i złapałam jej rękę. Jej skóra była zimna i miała szarawy odcień, ale nadal była miękka. Zauważyłam, że jej paznokcie były wyszczerbione i wspominały o wycieczce do salonu, do którego kazała mi się wziąć, zanim stała się naprawdę chora. Zawsze mówiła, że ??czuła się lepiej, kiedy wyglądała dobrze. Przypomniałam sobie jej chorowitą postać, siedzącą na łóżku, malującą paznokcie, chociaż i tak wiedziała, że nie mogła opuścić sypialni, by ktoś ją w tym zobaczył. Być może, mój ojciec nawet tego nie widział. Śmiałam się w duchu z tego.

-Mamo- szepnęłam do jej śpiącej postaci. Więc, dostaniesz nowe serce...yeyy.- zamarłam, potrząsając pięściami w powietrzu, jak pomponami z głupkowatym uśmiechem na twarzy. Trzeba przyznać, że byłam zadowolona, że siedziałam tyłem do drzwi, tak aby nikt z przechodzących nie zobaczył mnie, że rozmawiam do kogoś kto nawet nie odpowie. Bo to było trochę szalone, prawda?
-Ale zanim to się stanie, i jeszcze jesteś jak światło, nie słysząc co do ciebie mówię, chciałabym o czym porozmawiać. Zobacz, spotkałam faceta i on jest wspaniały. Nazywa się Justin Bieber. - przewróciłam oczami, widząc w podświadomości jej reakcję na to, gdyby była świadoma.- Tak, ten Justin Bieber. Nie pozwól, żeby jego pieniądze, albo przepiękna twarz cię zmyliła. ...on umie być prawdziwym kutasem, ale to jest jedna z tych rzeczy, które sprawiają, że jest taki niesamowity. Tak czy inaczej....spotykaliśmy się przez pewien czas, a wczoraj w nocy, powiedział mi, że mnie kocha.
-Tak, tak, tak - powiedziałam znów wywracając oczami, nawet jeśli nie mogła mnie zobaczyć. - w tym rzecz, że....dziś rano, powiedział mi, żebym spadała z jego życia. Mam wrażenie, że zrobił to, bo myśli, że wie, co jest najlepsze dla mnie; mężczyzna, prawda? Ale w każdym razie, nigdy nie dostałam szansy, by powiedzieć mu, co tak naprawdę czuje wobec niego- schowałam twarz w ramieniu matki i westchnęłam. Nie mogę znieść tego, że on tam jest, a ja jestem tutaj, on nie wie, ale ja wiem, co naprawdę może być jeszcze bardziej okrutne ... bo, gah, wiedzieć a nie być w stanie nic z tym zrobić?...To nie jest coś co możesz powiedzieć przez sms'a, lub przez telefon, prawda? Nie, to musi byc powiedziane twarzą w twarz. Ale problem jest w tym, że tej twarzy tutaj nie ma i nie wiem czy kiedykolwiek będę miała szanse zobaczyć go ponownie. Musisz mi pomóc, mamo...bo nie mam pojęcia, co robić.
-Moja twarz jest teraz tutaj. - usłyszałam znajomy głos od drzwi. Szybko odwróciłam się do niego. Był tam, wyglądał jakby wyszedł właśnie ze stron magazynu. Oparł się o framugę drzwi z rękami schowanymi w przednich kieszeniach swoich dżinsów. - Powiedz mi, Isabello...co do mnie czujesz?

JUSTIN

Słyszałem każde słowo, które wypowiedziała. To nie tak, że starałem się podsłuchiwać, po prostu nie chciałem przerywać jej rozmowy z matką. Nawet zawróciłem, ale kiedy usłyszałem swoje nazwisko, ludzką naturą zostałem czekając na zwierzenia jak bardzo mnie nienawidziła. Ale nic takiego nie usłyszałem, chociaż i tak wciąż nie powiedziała co naprawdę czuła.
Bella spojrzała na mnie zdumiona, ale nie odpowiedziała na moje pytanie. Nic nie powiedziała. Ona po prostu skoczyła na równe nogi i pobiegła do miejsca, gdzie stałem. Wyprostowałem się w samą porę, alby ją złapać, kiedy skoczyła mi w ramiona. Obiema rękoma trzymała moją twarz, spojrzała mi w oczy, a samotna łza zsunęła się na jej policzek. Potem pocałowała mnie, jakbyśmy się nie widzieli ponad rok, a nie tylko kilka godzin.
-Hej, hej, hej - wyszeptałem miedzy atakiem pocałunkami. Mogłem spróbować solonych łez, które kapały na jej usta. Płakała i drżała nie kontrolowanie, więc schowałem jej głowę w zgięciu szyi i trzymałem ją mocno. - Jest już dobrze. Jestem tu, teraz, kochanie. Jestem tu. Wszystko będzie w porządku.
-Cholera, George nie może mnie tak zobaczyć, Justin. On nadal nic nie wie o Tobie albo o tym co zrobiłam i nie może się o niczym dowiedzieć. On po prostu nie może. - powiedziała gorączkowo.
-Dobrze, kochanie. Zadbam o to. - zapewniłem ją. Musiałem wziąć ją do biura Harry'ego, gdzie mielibyśmy więcej prywatności.
-Cholera, Justin. Co ty jej zrobiłeś? Jest z nią wszystko w porządku? - Jasmine spytała, praktycznie wchodząc na mnie. Normalnie, powiedziałbym że jej ton nie był na miejscu, ale w tamtych okolicznościach, rozumiałem jej gwałtowność. Ona i Isabella zbliżyły sie do siebie i Jasmine zaczęła po prostu ją chronić, tak jak mnie, kiedy byłem czymś zaniepokojony. Więc, puściłem to wolno.
-Będzie- odpowiedziałem - ale muszę ją stąd zabrać.
-Nie! Nie mogę stąd odejść- Isabella protestowała przez łzy, ale wciąż nie podniosła głowy.
-Nie, kochanie. Nie zamierzać zabrać Cię ze szpitala. Po prostu chcę Cię wziąć gdzieś, gdzie będziemy mieć więcej prywatności i będziemy mogli porozmawiać- zapewniłem ją, głaszcząc jej włosy.
-omójboze, Jaz! - bardzo metro-seksualny głos wydyszał obok Jasmine.- To jest ten Justin popieprzony Bieber! i ma mojego cukiereczka.
-Przepraszam, ale co? - zapytałem.
-To coś w twoich ramionach...to jest moje- powiedział, wskazując na Bellę.- Moja BFF z CGE (Cool, great, excellent-fajna,świetna, doskonała)
CGE?.oh...spoko.
-Louis, zostaw go w spokoju. - Isabella wymamrotała w moją szyję.
-Ah, Louis. - powiedziałem, w końcu dowiadując się jego imienia- Jesteś najlepszym przyjacielem. Cóż, posłuchaj...zamierzam się nią zaopiekować, ale muszę wziąć ją do bardziej prywatnego miejsca, zanim jej ojciec ją taką zobaczy. Możesz posiedzieć z jej matką, dopóki jej nie uspokoję? - zapytałem, a ona skinął głowa. Zwróciłem się do Jasmine, wciąż trzymając swoja million dollar baby w ramionach. Pieprzyć to, myślę, że już wtedy była moją baby po prostu. - Jasmine, z jakiegoś powodu, którego nigdy nie zrozumiem, masz sposób na ludzi. Lubią Cię. Więc, mogłabyś zostać tutaj i zając się jej ojcem?
-Zrozumiano. - Jasmine powiedziała z salutem i zabawnym przymrużeniem oka. Kiedy Jasmine ma jakąś misję do spełnienia, cała jest w skowronkach.

Zostawiłem Louisa i Jasmine by w spokoju wykonali zadanie i poprowadziłem Bellę korytarzem, ignorując zaciekawione spojrzenia personelu szpitala i innych pacjentów.Kiedy wreszcie dotarłem do biura Harry'ego, zapukałem do drzwi i usłyszałem jego głos.
-Wejdź. - Wstał od biurka, a kiedy zobaczył Belle w moich ramionach jego wyraz zmienił się na bardziej zatroskany.
-Ja, uh...po prostu potrzebujemy trochę prywatności.Nie masz nic przeciwko? - zapytałem.
-Nie, nic nie mam.Właśnie skończyłem. Muszę szorować na salę operacyjną i rozpocząć wszystkie procedury.- powiedział i odchrząknął, mijając mnie w drzwiach.- Po prostu zamknijcie drzwi i nikt wam nie będzie przeszkadzać.

Kiedy juz wyszedł, usadziłem Belle na kanapie, ale kiedy chciałem się od niej oddalić, chwyciła moje ręce i spojrzała na mnie błagalnie.
-Nie, proszę, nie zostawiaj mnie.
-Nigdzie się nie wybieram Bello. Obiecuje. Chciałem tylko zamknąć drzwi, dobrze?
Skinęła głową i niechętnie mnie puściła. Szybko podszedłem do drzwi, zakluczyłem je, a następnie wyjąłem z mini lodówki, by wziąć butelkę wody. - Masz, wypij to.- odkręciłem butelkę i ją jej podałem.

Wzięła mały łyk, po czym usiadła na stole.Gdy tylko usiadłem obok niej, wpełzła na moje kolana i położyła głowę na moim ramieniu. Jeszcze drżała i była dość wyraźnie zdenerwowana, a ja nie miałem pojęcia, jak ją uspokoić.

-Shh, jest już w porządku, kochanie. Wszystko już się ułoży.- powiedziałem, głaszcząc ją i całując w czubek głowy- co Cię tak zdenerwowało? Huh? Rozmawiaj ze mną.
-O Boże, Justin...nie jest w porządku. Ona umiera. Albo przynajmniej, umierała, ale teraz Harry powiedział, że znaleźli dawcę, a ja byłam dla niego taką suka na tym balu. Wcześniej wiedziała tylko, że umiera, a Louis przyszedł do po mnie i musiałam się tutaj dostać, bo bałam się, że zabraknie jej tutaj tak szybko. Nie chciałam Cię zostawić, ale musiałam. Potrzebowałam Cię tutaj, ale nie było Cię, bo uciekłeś ode mnie dzisiejszego ranka i byłam na Ciebie wkurzona. Miałam ochotę wrzeszczeć na Ciebię. Chciałam Cie wymazać ze swojego głupiego umysłu, ale nie było Cię....a teraz tu jesteś i po prostu chcę, żebyś mnie już zatrzymał. Po prostu...zostawiłeś mnie wtedy...- zaczęła się hiperwentylować i mruczała niezrozumiale w tym samym czasie, a łzy już toczyły droge na jej policzkach. Istotą było to, że była zdenerwowana i przerażona, a mnie przy niej nie było, kiedy potrzebowała mnie najbardziej. Miała rację, byłem głupi.
-Wiem, kochanie. Przepraszam. - powiedziałem i kurwa właśnie to miałem na myśli.- Jestem tutaj i nigdy nie odejdę, dopóki nie powiesz mi, że mnie już więcej tutaj nie chcesz.
-Dobrze. Bo przysięgam na Boga, że jeśli Justin Drew Bieber opuści mnie raz jeszcze, zapoluje na Twoje dolne partie i wyrwę Ci jaja. - powiedziała, po czym jej ramiona zaczęły falować, razem z wypływającymi kolejnymi łzami.

Po prostu siedziałem z nią, kołysząc ją w tę i z powrotem, dopóki nie wyrzuciła wszystkiego z siebie. Jej łzy, jej frustracje, jej smutek...wszystko. Po pewnym czasie ucichła i na początku myślałem, że po prostu zasnęła, ale potem spojrzała na mnie przez opuchnięte oczy i uśmiechnęła się. Pocałowałem ją w czubek jej  małego noska, który był lekko czerwony od płaczu.

-Zrujnowałam Ci koszulkę - powiedziała ochrypłym głosem.
-To tylko koszulka, Bello. Będzie dobrze. - Powiedziałem, dotykając jej ramienia.
-Tak. Przepraszam, że załamałam się tak przed Tobą. Właśnie wzięłam Cię jako zakładnika  i zmusiłam Cię do pociągu do Szalonego Miasta.Często tam jeżdżę, wiesz?- powiedziała ze wstydliwym wzruszeniem ramion. Wyciągnąłem rękę i chwyciłem chusteczkę z pudełka na stole.
Zaśmiałem się lekko w odpowiedzi.
-To nie jest tajemnicą, Bello.
-Jak długo tu jesteś?- spytała ocierając łzy.
-Nie długo- odpowiedziałem, biorąc chusteczkę i dokańczając pracę za nią. -Tak swoją drogą, gratuluję dawcy.
-Ty to zrobiłeś, prawda?
-Cóż, ale nie mam takiej mocy, Bello.
-Tak, ale to Ty namówiłeś Harrego żeby przyszedł, prawda?
-I może poprosiłem go, aby nadzorował opiekę nad twoją matką, tak.
-Więc, jesteś jej wybawcą....domyślnie.Bo gdyby on nie wkroczył, nie zdobyłaby dawcy.
-Nie jestem super bohaterem, Bello. - westchnąłem i schowałem jej kosmyk włosów za ucho. Podniosłem ręką jej podbródek i spojrzałem jej w oczy.- ale ja mógłbym złapać pędzący pocisk dla Ciebie, zakryć się potężną lokomotywą, skakać z wysokich budynków, by jednym krokiem dostać się do Ciebie.....cokolwiek Cię uszczęśliwi....ponieważ ja Cię kocham i to jest powód czemu to zrobiłem.
-Też Cię kocham - wyszeptała.
Krew w moich żyłach przyspieszyła a moje serce urosło do tego stopnia, że myślałem, że zaraz wyleci prosto z piersi. Kochała mnie. Moja Million Dollar Baby też. mnie. kochała.
-Może nie wystarczyć pięknych słów, by opisać, jak bardzo, ale...
-Hej-powiedziałem, zatrzymując jej kręte wypowiedzi.-to wszystko czego potrzebuję....po prostu wiedzieć, że też mnie kochasz.
Zamknęła oczy i powoli wypuściła powietrze. Kiedy znów je otworzyła, jej miodowe oczy spojrzały w moje  i powiedziała:
-Justinie Bieberze, kocham Cię tak bardzo, że aż to boli.

Powoli pochyliłem się i złapałem jej dolną wargę między swoje. Czułem jej pięści, zaciskające się na mojej piersi, kiedy odsunąłem się nieco, a potem znów ją pocałowałem, i znowu, za każdym razem, pogłębiając go coraz bardziej. Jak liznąłem jej wargę językiem, otwarła szerzej usta i dała mi wejście, o które pytałem, podczas gdy pociągnęła moja koszulę, próbując mnie do siebie przybliżyć. Nie przerywając pocałunku, wymanewrowałem tak, ze mogła się położyć na kanapie. Ułożyłem swoje kolana między jej nogami, lecz znów mnie pociągnęła, aż nasze klatki piersiowe się połączyły.

Robiliśmy to jak para nastolatków w gabinecie mojego wujka, na jego kanapie, a ja czułem się naprawdę żywy. Moja ręka jeździła po zewnętrznej stronie jej ud i pod rąbkiem jej sukienki, lecz zatrzymałem się gwałtownie, kiedy doszedłem do jej biodra. Coś było bardzo nie na miejscu.
Podważyłem palcami gumkę i puściłem ją z powrotem na miejsce.

-Co to do cholery jest panno Groves?-zapytałem jej w usta.
-Majtki - odpowiedziała bez tchu i zaczęła składać pocałunki w dół mojej szyi.
-Wiem to. Co do cholery one robią na Twoim ciele?
-Jasmine przyniosła mi je wraz z ubraniem.- powiedziała, złapała mój tyłek i przyciągnęła swoje biodra do moich.
-Ale nie musiałaś ich ubierać....- powiedziałem, klepiąc ją w tyłek. Cóż, przynajmniej były to stringi.
Zaklęła i wygięła plecy w łuk, kiedy przegryzłem trochę skóre na jej szyi i zacząłęm ją leniwie ssać.
-Nie, ale zostawiłeś mnie i nie miałam nawet myśli, że je jeszcze zobaczysz. Poza tym, zerwaliśmy umowę. -jej oddech był nie równy, tak samo jak mój.
-Kontrakt diabli wzięli, ale nadal należysz do mnie. - powiedziałem, pocierając palcami jej środek, co wywołało u niej jęk, który potwierdził moje słowa.- a byłaś niegrzeczną dziewczynką, Isabello.
-Mmm, kocham to kiedy jesteś taki zaborczy i groźny - mruczała, owijając nogi, wokół moich bioder.
To było coś co podobało mi się w naszym związku. Chcieliśmy tylko przyznać do siebie dozgonną miłość i byliśmy tam...robiąc wszystkie te nieprawidłowe rzeczy w biurze wuja. Ale to nie było w porządku. Nie tutaj, nie teraz.
-Kochanie, chciałbym nie oszczędzić Ci tej kary, ale musimy przestać, zanim nas kompletnie poniesie - powiedziałem, odsuwając się powoli.
Westchnęła i ułożyła głowę na podłokietniku, rozwiązując nogi z moich bioder.
-Masz rację. - powiedziała, zamknęła oczy i  przegryzła wargę. Otworzyła je ponownie i wskazała na moją klatkę piersiową. -widzisz? To jest właśnie to co Ty ze mną robisz, Justinie. - prychnęła, usiadła i poprawiła swoje ubrania. - przychodzisz tu, sprawiasz, żebym jeszcze bardziej się zdenerwowała, wiedząc, że nie możemy nic z tym zrobić...a moja matka jest właśnie gdzie tam na korytarzu, jadąc na operacje.Mam ochotę powiedzieć ojcu jak zabrałeś ze mnie ta słodkość i niewinność dziewczynki i odwróciła się do postawy dziewczyny pełnej nastoletnich hormonów.
Zatrzymała się gwałtownie.
-O cholera! George.
-Co z nim? - zaśmiałem się.
-Jak ja mam wyjaśnić Ciebie przed nim?
-A co Ty na to 'Tato, to jest mój bardzo bogaty, bardzo gorący chłopak...on ma kolosalnego penisa i figlarny język?- zapytałem, liżąc swoją dolną wargę by ją zdenerwować.
Zmrużyła na mnie oczy.
-Mówię poważnie, Justin.
-Taki też jestem i myślę, że już udowodniłem słuszność tego stwierdzenia, ale zawsze mogę odświeżyć Twoja pamięć. - powiedziałem ze złośliwym uśmiechem i pomachałem jej brwiami, wsuwając rękę na wnętrze jej uda.
-Justin!-powiedziała klepiąc moją rękę. Wstała i zaczęła chodzić po pokoju. - Mój ojciec myśli, że byłam na NYU a nie w domu Justina Biebera. - oh....- jak mam mu powiedzieć, że spotkałam Ciebie?
-Cóż, zawsze mogę pojechać, a on nie musi o mnie nic wiedzieć. - zaproponowałem.
Zatrzymała się i odwróciła do mnie, wskazując w moją stronę swoim palcem.
-O nie.. nigdzie nie idziesz, proszę pana. Chcę Ciebie tutaj, ze mną.
-Ok, spokojnie. - wyrzuciłem w górę swe ręce w geście poddania się. Opuściła ręce znów na biodra i zaczęła żuć swoją dolna wargę. Musiała przestać to robić, albo wcale byśmy nie wyszli z biura, a za to pieprzylibyśmy się jak dwa króliki. Wstałem i podszedłem do niej. Wyciągnąłem jej wargę z zębów i osłoniłem jej twarz. -Wymyślę coś. Tylko wróć do swojej matki i znajdź jakiś sposób by powiedzieć Jasmine i Louis'owi, żeby tutaj do mnie przyszli, bez wiedzy Twojego ojca.
-Co zamierzasz zrobić?
-Nie wiem jeszcze, ale jestem pewien, że jeśli połączymy nasze trzy głowy to na pewno wymyślimy coś wiarygodnego.
-Ok, - skinęła głową. Dałem jej czystego, delikatnego buziaka  i odprowadziłem ją do drzwi.
-Hej- powiedziałem, zatrzymując ją przed wyjściem. Odwróciła się i spojrzała na mnie - Kocham Cię.
Uśmiech jaki mi przesłała był taki pełen energii, że mógł zasilić cały Nowy Jork.
-Ja też Cię kocham.

____________________

Jak podoba się nowy blog? :)
@kidrauhl3001

______________

JEŻELI BYŚCIE CHCIELI BYC INFORMOWANI ZAPRASZAM DO ZAKŁADNI 'INFORMOWANI' :)

37 komentarzy:

  1. OMG!!! Zajebisty!!! ( Przepraszam za słownictwo...) ale sprawdzałam 15 min temu to jeszcze nie było. xD

    OdpowiedzUsuń
  2. omgaash ten rozdzial jest po prostu fgchmvdetpyqqdnllvghdjndt *____________* dobrze, ze sie pogodzili! czekam na nastepny ;3

    @justme_kate_

    OdpowiedzUsuń
  3. O jezusie kocham to tak bardzo HDGYUFIJRBHEDUJUSIISWKO i powiedzieli sobie kocham to takie ckliwe ale nie wazne bo bardzo slodkie i o jezu kocham to tlumaczenie w kazdym znaczeniu slowa kocham;* dziekuje Ci bardzo ze tlumaczysz kochamy Cie i tlumacz dalej:* ZAUWAZYLAS ZE JEST TU DUZO SLOW KOCHAM nie wazne........hahhahhahhhhh

    OdpowiedzUsuń
  4. omg jcjchgxjd jd kdcf kocham ich.

    OdpowiedzUsuń
  5. Awww nareszczcie to powiedzieli. *-*

    OdpowiedzUsuń
  6. awww stwierdzam zgon. [*] o Boże <3 nie wierzę, że to już :) powiedzieli to sobie. czekam na nn! :3 / laura.

    OdpowiedzUsuń
  7. Znalazłam tego bloga w piątek i od tego czasu wchodzę, co chwilę, by sprawdzić czy jest nowy rozdział! Genialne. Co prawda, jest kilka literówek i czcionka się zmienia(przynajmniej mi na telefonie) Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow. Powiedzieli to sb *.* Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  9. Emmmm.... Ja mam takie małe pytanko do tłumaczki lub do kogoś kto wie czemu tak jest.... Wcześniej przecież było Isabella Groves, to czemu jest teraz Isabella Clarks??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julka sie pomliła, jak tylko wroce z księgarni, to je poprawię. Pozdrawiam x

      Usuń
  10. Umarlam *________* kocham kazdy przetlumaczony wyraz w tym opowiadaniu. W koncu sobie powiedzieli ze sie kochaja o mamo ! Tsjbzixnndsodnnidnxjxndidnxjdndbjf teraz tylkoczekam na kolejny Kocham was ze to tlumaczycie , mam nadzieje ze niedlugo kolejnu
    Kochamkochamkocham , do nastepnego;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Będę przeżywała deja bu do 20 rozdziału xD Przeczytałam je ze zniecpierpliwienia, ale co tam. Uwielbiam to i i tak będę czytać potem tłumaczenie. Kocham Was!

    OdpowiedzUsuń
  12. Icvgmnjhgjhgdfghj.... to jest kochane..!!!!
    Poproszę neeext...♥

    OdpowiedzUsuń
  13. OMFG !!! Placzeee . To bylo takie awww *.*
    Kiedy nastepny ? - przepraszam za to pytanie bo wiem jak bardzo denerwuje , ale ciekawosc to pierwszy stopien do piekla a jestem cholernie ciekawa co bd w nastepnym ; ) na tej stronce czyta sie lepiej niz na photoblogu ; ) kocham wasze tlumaczenie i zdolnosci jezykowe . Jestescie niesamowite ; * czekam na nastepny . xoxo <3

    OdpowiedzUsuń
  14. O matko jak słodko ;* <3 Kocham was<3

    OdpowiedzUsuń
  15. POWIEDZIAŁA MU! POWIEDZIAŁA MU! POWIEDZIAŁA MU!
    Jakie emocjeee <3

    @NowSuitUp

    OdpowiedzUsuń
  16. lovelovelovelovelovelovelovelove

    OdpowiedzUsuń
  17. AAAA ONA POWIEDZIAŁA ŻE GO KOCHA !!! <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  19. Djdlejdkejsksndidldbsojdofjfpfkwjspdjdodjkdkdpejdksjwj WRESZCIE MU POWIEDZIALA

    OdpowiedzUsuń
  20. awwww... *_* wkońcu to sobie nawzajem wyznali. <333

    Jestem ciekawa co ten pirdo**ny Jake zrobi z informacjami o kontrakcie z poprzedniego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  21. Cudo cudo cudo świetny rozdział tak samo jak i poprzednie czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  22. fajniutki rozdzial.dobre tlumaczenie ;d

    OdpowiedzUsuń
  23. boskie to jest <3 dzięki ze tlumaczycie kocham was :D

    OdpowiedzUsuń
  24. jak Bella tłumaczyła wszystko Justinowi to płakałam razem z nią.
    kocham to. *.*

    OdpowiedzUsuń
  25. jvgjhghgkjhjkhkjhjk najsłodszy rozdział *-*

    OdpowiedzUsuń
  26. O Jezusie *____*

    OdpowiedzUsuń
  27. omójbożejsalkfdasf

    OdpowiedzUsuń
  28. to chyba najsłodsza rzecz na świecie to jest po prostu... DOSKONAŁE! <3

    OdpowiedzUsuń
  29. Bosze umieram jeszcze nigdy nie czytałam czegoś równie zajebistego. Uwielbiam to opowiadanie jest takie inne.
    Kocham...<3
    Prowadzisz jeszcze jakieś blogi?

    OdpowiedzUsuń
  30. omg jaki cudny <3

    OdpowiedzUsuń
  31. awww <3 Justin jest taaki słodziaśny... o matko i córko~!!!

    OdpowiedzUsuń
  32. Umarłam 17 raz pozdro 600 <3 Ej, ale co z tym typem co znalazł jej teczke ? :o O_O

    OdpowiedzUsuń
  33. Kocham kocham i jeszcze raz cholernie kocham to ff 😍😍😍

    OdpowiedzUsuń