ISABELLA
-Ale..Ja też cię kocham - wyszeptałam do pustego pokoju. Ale nie mogłam pozwolić mu odejść, nie słysząc przynajmniej słowa.
Wyskoczyłam z łóżka, aby pobiec za nim, ale kiedy przeszedł mnie dreszcz z powodu zimnego powietrza, zdałam sobie sprawę, że wciąż byłam naga. Wiedząc, że prawdopodobnie w domu jest ktoś z pomocy Justina, nie mogłam tam tak wyjść. Więc, złapałam jedną z jego koszulek i rzuciłam sobie przez głowe, biegnąc do drzwi na długi korytarz. Niemal spadłam głową w dół schodów, ale jakoś udało mi się utrzymać. Szarpnęłam drzwi i otworzyłam usta, by zacząć coś krzyczeć.. ale w tym samym momencie zobaczyłam koniec limuzyny, znikający za zakrętem.
Za późno. Już go nie było. A ja.. Zostałam sama.
Gdy limuzyna znikała mi z pola widzenia, coś mi sie stało. Spodziewałam sie porażki, cierpienia, zdrady, bólu serca.. ale to nie to.
Nienawiść. Nienawiść.. Więcej nienawiści.
Jak on kurwa mógł? To pojebane, że jego ogromne ego i jego duża głowa myślała, że wie, co zamierzam powiedzieć. Nastepnie, zanim cokolwiek powiedziałam udowodaniającego, że sie myli, on odszedł i kazał mi spierdalać.
Niech sobie mówi co chce, ale ja jestem przekonana, że miał kurwa wystarczająco czasu na oddychanie, bo mój oddech przy nim się kurwa zatracał. Z resztą myślę, że miałam wystarczająco czasu, żeby mu powiedzieć co czuje, i jak sie czuję. I halo.. Pozwoliłam mu mówić na siebie Bella. A co do moich uczuć są całkowicie prawdziwe. Nie mam co do nich wątpliwości. Ta deklaracja to na prawde poważna sprawa, i byłam przygotowana na to.. dla niego.. dla siebie.. dla nas.
A potem po prostu musiał iść i zniszczyć to i zniszczyć go wraz z tym, że niby wiedział co najlepsze dla kobiety. Bzdura!
Kurwa.
Wszyscy ci włochaci działacze, którzy byli za kobietami bez cycków, bez higieny, które nie mają szans.. Mieli rację. Mężczyźni byli osłami.
Różnica między mną, a nimi jest taka, że mogę zrobić coś dla swojego mężczyzny, tak na prawde nic nie tracąć. Chciałam, żeby mnie wysłuchał, i stwierdził czy chce czy nie. Chcialam, żeby wiedział że go kochałam, a on czułby sie jak dupek. Miałam zamiar domagać się jego uwagi. Chciałam zobaczyć, że wie jak źle postąpił, i żeby nie wysuwał pochopnych wniosków ponownie. Jako, że jestem kobietą, cholera, kobietą, która oddała się mu cała, by ocalic życie chorej matki. Niech mnie diabli, jeżeli wejście w świat Justina będzie na nic.
Zrezygnowałam z tej teorii, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam z powrotem do domu, z głową uniesioną wysoko. Po szybkim prysznicu i odwiedzeniu szafy, wybierając nieodpowiednie ubrania, chwyciłam swój telefon, zanim wyjechałam.
Byłam na prawdę pod wrażeniem, jak kipiało ode mnie, a mimo wszystko uniknęłam złamania karku i rozbicia czaszki, spadając ze schodów. Kiedy dotarłam na pierwsze piętro, usłyszałam podjeżdzający samochód. To musiał byc Riley, zawracający z Justinem. Jak doskonały to był czas?
Następnie usłyszałam natarczywe walanie do drzwi oraz krzyki.
-Belly Bean! Bellllly Beaaaaaaaaaaan! Rusz swój tłusty tyłek z wyra i otwórz te pieprzone drzwi, suko!
Nie ma mowy, że mogłam sie mylić. To była moja bestia.. Louis Tomlinson.
Podbiegłam do drzwi i szarpnełam je tak, żeby Louis nie walnął w nie ponownie.
-Louis! - krzyknęłam, kiedy on cofnął sie o krok i zmierzył mnie od stóp do głów.
-W co ty do chuja jesteś ubrana/y? - powiedzieliśmy oboje.
-Jinx! Wisisz mi colę! - kryknełam w tym samym czasie on odparł
-Jinx! Jesteś mi winna chuja!
Za każdym razem, gdy graliśmy w tą grę, niegdy nie dostałam żadnej coli. Louis jednak zawsze dostawał chuja.. Na własną rękę, ponieważ według niego, byłam próżna w szukaniu dla niego, kogoś gorącego.
Louis był ubrany w koszulkę czarną, e.. na czarnym tle.
Cóż, w większości. Obcisle dżinsy, czarny golf, czarne skórzane buty. Ale Louis to Louis, musiał się odjebać. Miał jedną większą, niż życie różowego króliczka Playboya klamrę od paska, zawieszoną tuż nad jego biodrami, no i miał na sobie czarna czapkę z napisem 'Priss', oczywiście różowym, troche ponad jego idealnie zrobionymi brwiami. Ale to nie wszystko.. Miał piwne oczy, prawie czarne.
-Co to za strój Mission Impossible? - zapytałam, kiedy daliśmy sobie przyjaznego buziaka w policzek i odsunęłam się na bok, by zaprosić go do środka.
-Porywam cię - odpowiedział, kołysając biodrami. Potem odwrócił się ode mnie z usmiechem - Chłopak na pewno nie okantuje cię, co? Spójrz na siebie, jestes ubrana w małą czerwoną mini. Powiedzialbym, że pasuje ci jak ulał, byłoby to prawdziwe, gdyby rzeczywiście twoje cialo było odpowiednikiem tego. Oh.. Nie wiem co powiedzieć..
Zmrużyłam oczy na niego. Louis właśnie powiedział, że wyglądam jak suka.
-Jeny.. - powiedział, kładąc ręke na swojej klatce piersiowej - stałaś się lolitką, suko! I nie dzwoniłaś do mnie! Co do chuja?
-Nie teraz - wskazałam na niego palcem - nie dopóki, nie powiesz mi, co masz na myśli przez ten cały czas.
-Bierz swoje rzeczy i idziemy. Chodź.. Jetem na tajnej misji, żeby uratować twój tyłek z niewolniczego więzienia - powiedział, a potem rozejrzał się zachwycająco - mimo, że tak na prawdę to nie jest więzienie, jak można to w ogóle nazwać więzieniem.. To jest pieprzony pałac!
-Louis? Louuuuuuis? - powiedziałam, machając rękoma i pstrykając palcami przed jego twarzą. Był totalnie zafascynowany domem Justina. Nie to, że go obwiniałam, przecież sama byłam zafascynowana, kiedy pierwszy raz tu przybyłam. Dla Louisa to była po prostu niebezpieczna sytuacja. Nie byłam wstanie kazac mu odejść. Zawsze byłam przekonana, że on nadawałby się do rodzinykrólewskiej, jako księżniczka, nie książe, nie król.. Księżniczka - Adam Lambert! - krzyknęłam, zwracając jego uwagę.
-Gdzie? - zaskrzeczał, machając głową w prawo i lewo - przesuń swój tyłek, suko - lekko mnie popchnął, by spojrzeć za mnie. Na prawdę? Jak mogłabym ukryć za sobą.. kogoś takiego.. jak Adama Lamberta za sobą.
-Jesteś bardzo przewidywalny - zasmiałam sie, ukrywając twarz - dobra teraz poważnie.. Dlaczego tu jesteś, i skąd wiedziałeś gdzie jestem?
Louis wywrócił oczami i położył jedną rękę na biodrze, a druga wymachiwał.
-Powiedziałaś mi, że kupił cię Justin Bieber, i na początku nie zrobiło to na mnie wrażenia, ale potem mnie olśniło, jak sukę w ciemnej alejce.. Justin Bieber z Scarlet Lotus, prawda? Mam na myśli, że jak wielu takich Bieber'ów ma wystarczająco dużo kasy, żeby kupic sobie osobistą panienkę? - zapytał, tym swoim aktorskim tonem, jak gwiazda porno, nadająca się na duży ekran. Racja.
-Okej, może masz racje - zachichotałam.
-Mam nadzieję, że wiesz że pożyczę tą sukienkę od ciebie. Wyglądałbym w niej sto razy lepiej - powiedział.
Louis nie był jakimś modnisiem, ale lubił chodzić w moich ubraniach, udowadaniając co, że to on w nich lepiej wyglądał, niż ja. Nadęta suka wyszła z ukrycia, tylko po to, by wcisnąć się w wspaniały czarny top.
-Chyba nie zamierzasz pakować się w to, między swoje poślady.
Kochanie, pakuję się w takie rzeczy, wtedy kiedy nie jestem sam, wiesz o tym.
-Nieważne - wywróciłam oczami - nadal mi nie wyjaśniłeś, dlaczego tu jesteś, kładąc na mnie nacisk. Czuję się dobrze, a tak na prawdę, to nie jest tak, że jestem więźniem. Justin traktuje mnie bardzo dobrze.
Mój najlepszy przyjaciel wziął głęboki oddech i westchnął.
-Muszę ci cos powiedzieć, skarbie.. - zaczął. Skarbie.. Nigdy nie mówił tak na mnie, chyba że chciał coś pożyczyć, co mnie wtedy denerwowało. Serce skoczyło mi do gardła i próbowało wyskoczyć z niego - Mar-Mar poczuła się gorzej - wyjaśnił, używając zdrobnienia, którego używał, mówiąc na moją mamę - przyjęto ją na University Washington Medical Center, i oni kazali zadzwonić po rodzinę. Obiecałem George'owi, że sprowadzę cię do domu. To nie wygląda dobrze, boo.
Własnie wtedy drzwi się otworzyły i Jasmine stanęła w progu.
-Dzień dobry, Bella! - przywitala mnie swoim zwykłym głosem, a mój świat jakby wywrócił się do góry nogami. Uśmiech natychmiast zszedł mi z twarzy, chyba zbladłam - Boże.. co się stało?
-Justin miał rację.. - mruknęłam - moi rodzice potrzebują mnie bardziej, niż on..
JAKE
Głowa mnie boli. Boli jakbym był frajerem, zrzuconym z 20 piętra.. Boli. Albo jak jeden z tych żyrandoli z Tytanica, albo nawet jakbym był samym Tytanicem.
Miałem kapcia w buzi.
Otworzyłem jedną powiekę, i obserwowałem szkody. Zwykle, kiedy w ten sposób sie budziłem, zawsze były dwie lub trzy dziwki, których musiałem sie pozbyć szybko, żeby nie stały się zbyt czepliwe.
Dzieki Bogu, że byłem w biurze w Scarlet Lotus.. sam. Mam nadzieję, że ta pizda Selena, zrozumiała moją aluzję, kiedy kazałem jej spierdalać wczorajszej nocy. Przynajmniej tak myślałem.. Przypomniałem sobie o pieprzeniu jej.. w dupę, bo cholera musiałem to pamiętać. Szkoda, że Bieber nie mógł tego zobaczyć. Wyraz jego twarzy, kiedy zobaczył, że Selena była ze mną, był bezcenny.
Prawdopodobnie dlatego, że miał na ramieniu tą swoja pannę Isabellę Groves, to znaczy chyba jednak to ona miała go na ramieniu.. dosłownie.
Ten mankiet na bransoletce, którą miała na sobie oznaczał ją jako jego własność, i to właśnie sprawiło, że chcę ją mieć. Po prostu potrzebowałem tego, do swojej gierki.. Bo kobieta taka jak Isabella Groves zamierzała wziąć cos więcej, niż puste obietnice i grube konto w banku, niż niższe kobiety.
Wyciągnęłem się i poczułem każdy mięsień mojego ciała, które jęczało protestująco. Jedno było pewne jak cholera, ta wygodna skórzana sofa, którą sprowadziłem sobie z Włoch, nie pomogła moim plecom. Za dużo pieprzenia tutaj było w moim krótkim życiu. Ale cholera, miałem zamiar dalej to robić. To moje orgazmy! Nigdy nie dawałem żadnych gwarancji, kiedy było dobrze. Jeżeli posmak wczorajszej nocy płatał figle, i nie mogłem znaleźć żadnego sposobu na to by zdjąć ją z siebie, podczas gdy jej prezentem był mój chuj, to był jej porblem, nie mój.
Chciałem przestać ruszać głową, kiedy siadałem z nadzieją, że nie będzie bolało. No niestety, cholera byłem obolały. Moja głowa zaczęła pulsować, ale po chwili, byłem w stanie stanąć na podłodze, żeby sie utrzymać na niej. Zrobiłem krok, i zygzakowato poszłem do swojej łazienki, no i byłem jeszcze troche pijany, więc chwyciłem buteleczkę z tabletkami przeciwbólowymi, które trzymałem w szafce. Wzięłem jedną do ust, cholera dwie, i podszedłem do zlewu z zimną wodą, i popiłem, bo do cholery w tej łazience nie było żadnego kubka. Kiedy spojrzałem w lustro, usmiechnąłem się do siebie. Każdy inny skurwiel, któwy ma za sobą taką noc, wygląda jak gówno, ale nie ja.
Zawsze wyglądałem dobrze. Sięgnąłem po szczoteczkę, bo musiałem wyszczotkować zęby, ponieważ miałem taki zajebisty usmiech, że musiałem go utrzymać. Przetarłem usta ręcznikiem i udałem się do szafy z moimi świeżymi ubraniami. Ktoś taki jak ja, musiał zachować pozory i wyglądać ładnie.
Prysznic mnie troche otrzeźwił, co wyszło mi na dobre, ponieważ miałem bardzo ważne spotkanie i musiałem być świeży. Na pierwszy rzut oka mój Rolex dał mi znac, że jeszcze dużo czasu.
Byłem zszkowany, kiedy wyszedłem ze swojego biura i zobaczyłem Bieber'a wychodzącego z windy. Rozejrzał sie i jęknął, kiedy mnie zauważył. Tak myślę, że to na prawdę wciągające żyć w moim cieniu. Zawsze byłem o krok przed nim, i choćby się paliło i waliło, zawsze będę.. aż do dnia, dopóki nie odzyskam połowy jego udziałów.
-Jet niedziela, Bieber. Co tutaj robisz? - zaptytałem z usmiechem. Nie dlatego, że mi zależalo, ale dlatego, że lubiłem zachodzić mu pod skórę.
-Mam prace do nadrobienia - powiedział i wyciągnąl klucz do swojego biura. Oczywiście mial zamiar mnie sobie odpuścić, ale ja nie mogłem mu na to pozwolić, dopuki się z nim nie podroczę.
-Wyszedłeś wcześnie zeszłej nocy. Nie martw się, wyjasniłem członkom zarządu i klientom, że wypadła ci nagła sytuacja - powiedziałem, zadowolony z siebie.
Prychnął i postrząsnąl głową.
-Mówiąc o.. ona jest gorącą kotką, to znaczy Isabella.. - powiedziałem - czekaj, jak to ona mnie nazwała? - zapytałem, dotykając brodę, kiedy sobie przypomniałem jak mnie nazwała - ah tak.. Remora. Może ci się wydawać, że twój kutas jest większy, co może byc prawdą, ale to nie powstrzyma od wyskoków mnie, Jake'a, co nie? Oczywiście, w przeciwieństwie do Seleny, Isabella będzie bronić swojego mężczyznę. Mogełm ją wykorzystać, jak kogoś na mojej liście dziwek.
I..Bingo!
Nienawiść zabłysnęła w jego oczach. Pierwszy błąd, to taki, że on się o nią bardzo troszczył, dzięki temu jeszcze bardziej jej chciałem.
Zamknął dystans między nami i położył rękę na moim gardle, dociskając mnie do ściany. Drugi błąd, to taki, że atakował mnie w pracy.
-Trzymaj się, kurwa, z daleka od niej! Słyszysz?! - wrzało od niego, przez zaciśnięte zęby, kiedy wskazał palcem w moją twarz - Trzymaj .. się kurwa.. z dala od niej. To twoje jedyne ostrzeżenie, Johnson. Przysięgam na Boga.. zabiję cię gołymi rękoma..
Błąd numer trzy, to terrorystyczna gróźba. Może będę potrzebował dostać nakaz ochorny, wiesz.. Bo byłem przerażony, i nie powinienem przebywać we wrogim środowisku pracy.
Posłałem mu swój zwycięski uśmiech, bo miałem go tam, gdzie chciałem go mieć. Widzisz? To był rodzaj reakcji emocjonalnej, że będę go ostrzegał. On nie był w swojej grze, nie myślał jasno.. nie miał pojęcia, że dał mi amunicję, to znaczy wszystko co potrzebne, do zasadzki na niego, by wykraść jego dumę i radość.. Scarlet Lotus będzie mój.
Zadzwonił do niego telefon, i choć wyglądało to jakby nie chciał odebrać, zaklął i ostatecznie wycofał się, przywracając mi oddech.
Zrobiłem wszystko, co mogłem, żeby zając się swoim kaszlem, ponieważ pocieralem sobie w miejscu, gdzie on mnie trzymał, podczas, gdy był zajęty odbieraniem swojego telefonu. Bieber nie był mięczakiem. Wiedziałem, że jeżeli wdalibyśmy się w jakąś sprzeczkę, byłby onieśmielającym wrogiem, ale nie pozwolę na to.
-Co? - warknął do słuchawki.
Zignorowałem go i ruszyłem w stronę windy, bo szczerze mówiąc nudziło mi się z nim. Miałem wzystko, co potrzebne, no i nadal miałem spotkanie, więc..
-Jasmine, zwolnij.. Kto? Louis? Kim kurwa jest Louis? Cholera, nie.. Boże, gdzie ona jest? Nie, nie w porządku.. Dobra, uspokój się. Zadzwonię do Harry'ego, on pracuje tam.. Tak, idź.. Po prostu idź i bądź z nią, Jasmine - usłyszałem jego słowa, podczas gdy czekałem na windę. Nie mam pojęcia o co chodzi, ale mam to w dupie.
Kiedy winda zadzwoniła i otworzyły się drzwi, spojrzał na mnie, a nastęonie oddalil telefon z dala od ucha.
-Miałem na myśli, to co powiedziałem, Jake. Trzymaj sie od niej z daleka - ostrzegł ponownie.
-Och, tak.. Pewnie. Masz moje słowo - powiedziałem, oczywiście z sarkazmem, gdy drzwi się zamknęły. Wiedzial, że nic tam nie zrobi, ale brzmiało to, jakby miał ręce pełne roboty, z tym kryzysem, który go wezwał. Powierzył mi dbanie o biznes.
Powędrowalem do swojego czerwonego Vipera i odpaliłem go, leciała muzyka 'Queen - We Will Rock You', mój hymn przed piskiem opon, kiedy wyjeżdzam z miejsca parkingowego. Wszystkie środki transportu na drodze przede mną, wydawały się rozstałe jak Morze
Czerwone i umożliwiały mi przejazd. Prawdopodobnie dlatego, że panowały pustki na dordze w niedzielny poranek, ale jednak chciałbym mysleć, że to przez to że jestem bogiem za kierownicą tego auta. Zgadza się.. Zróbcie miejsce dla mnie.
Wjechałem na zasmiecony parking Gigandet. Obskórny, mały klub słynący z dużych umów handlowych, które z powodzeniem są przechowywane nisko.. jak podziemia. Są tu najlepsze dziwki, przawdziwe życie, w końcu każdy przedsiębiorca powinien meldować ich biznes plan.
Podszedłem do tylnych drzwi i zastukałem dwa razy, w krótkim odstępie czasu. Jak na zawołanie, Laurent właściciel zakładu, otworzył drzwi.
-Pan Johnson! Na czas, jak zwykle - przekonująco kłamał swoim Karaibskim akcentem. No i byłem co najmniej 20 minut spóźniony, bo dla Jake'a Johnson'a czas sie zatrzymał - Wejdź, wejdź.
Wszedłem do ciemnego wejścia i zaciągnąłem sie głęboko.
-Aww, słodki zapach cipki, i pieniążki z rana - zanuciłem - istnieje cos lepszego?
-No co ty, człowieku - zaśmiał się i poklepał mnie po plecach - James czeka na ciebie w gabinecie z towarem. Chciałbym cie tam zaprowadzić, ale musze posprzątać po wczorajszej aukcji.
-Ta.. spoko. Drogę znam.
Szedłem korytarzem, bardzo dumnie stąpałem, aż w końcu doszedłem do gabinetu James'a. Nawet nie zapukałem, bo wiedziałem że na mnie czeka. Zawsze.. czekał.. na mnie. Nie ma innej opcji.
Otworzyłem drzwi, a on tam był.. Wygodnie usadzony w fotelu i palił jointa.. Był nagi, jak w dniu narodzin.
-Hej - przywitał mnie leniwie, przed opadające powieki, kiedy wydmuchiwał dym - myślałem, że już nigdy tutajnie dotrzesz.
-Ta.. ja też - westchnąłem, zamknęłem drzwi i wzruszyłem ramionami - zaczęłeś imprezę beze mnie? - zapytałem, wskazując na puszyste, białe lilie, które trzymał na swoim biurku.
-Nie, bez ciebie nie ma imprezy - odpowiedział z sugestywnym uśmiechem i przesunął dłonią po swojej klatce piersiowej.
Powiesiłem kurtkę na wieszaku i podszedłem do niego powoli. Rozpięłem koszulę, by ujawnić swój wyrzeźbiony brzuch, który pod nią ukrywałem. Lubił patrzeć, jak sie poruszam. To było dla niego. James był niczym jakaś suka, ale to mój mały, brudny sekret. On i kokaina to były moje jedyne słabości. Lepiej dla mnie, żeby nikt o tym nie wiedział.
Kiedy dotarłem do miejsca, gdzie siedział górowalem nad nim w dominującej postawie. W swoim życiu zawsze był panem, który górował nad słabszymi, ale ze mną, to ja byłem drapieznikiem, a on ofiarą. Zawsze. Chwyciłem go za włosy na czubku głowy i pociągnąłem mocno, zmusając go, by na mnie spojrzał. Jedno spojrzenie, i już wiedzialem, że jest na mnie napalony. Chcial mnie już miec, ale najpierw chciałem, żeby sobie wciągnął.
Zanurzyłem czubek mojego małego palca, w towarze i przeniosłem go do jego nosa. James zatkał sobie drugą dziurkę palcem, zamknął oczy i wciągnął biały proszek.
-O tak, kochanie. Dobre gówno, co nie? - zapytałem go, swoim ochrypłym głosem, a on powoli otworzył oczy i spojrzał na mnie, tymi swoimi dziecięcymi, niebieskimi oczami. Oblizałem sobie wargi językiem, a on patrzył na moje usta. Ten widok strasznie mnie podniecił i strasznie stwardniałem. Pocałował mnie i zaczął ssać moje wargi, zanim parsknął i odwrócił się, bym mógł wymierzyć cel.
Kochałem swoje pieprzone życie..
~*~
-Nie zostawiaj mnie tutaj na tak długo, następnym razem - powiedział James, kiedy zapinał ostatni guzik mojej koszuli - tęsknię wtedy za tobą, jak szalony, kiedy cię tu nie ma.
-Oj, ja też za tobą tęsknię, Jamie, ale wiesz co mówią.. Rozłąka sprawia, że bardziej kochamy - powiedziałem, posyłając mu usmiech. To zawsze go zmiękczało, a ja grałem w to jak profesjonalista. Musiałem utrzymać swój wizerunek. W końcu nie wszyscy byli tolerancyjni dla biseksualnych, czy gejów. Tak, nie mogłem sobie pozwolić na te wszystkie dziwki. To było niewiarygodne, że sex i kokaina, nigdy nie stanie między nami.
-Twój strzał jest w dolnej szufladzie biurka - powiedział James, kiedy wstał z kanapy i wolnym krokiem przeszedł do łazienki, ze swoją nagą dupą na wierzchu. Cholera miał taki ciasny tyłek.
Podszedłem do biurka i otworzyłem dolną szufladę, aby wziąć swoje, i to co zobaczyłem.. Teczka z podpisem 'Isabella Groves', napisanym w kolorze czerwonym. Mogłem zobaczyć ten seksowny uśmieszek na twarzy z ostatniej nocy. Wiedziałem, jaki rodzaj działalności mój chłopak prowadzi, więc cholernie mnie ciekawi dlaczego James, trzyma to tutaj. Usłyszałem prysznic z łazienki, więc wyciągnąłem teczkę i ją otworzyłem, czytając pierwszą strone dokumentu.
Uśmiech zadowolenia wkradł mi się na twarzy, kiedy czytałem to, co wydawało się być umową, zobowiązującą, by przez 5 lat Isabella trwała przy boku Justina Biebera.
-Cóż.. Pieprz mnie Justy, Justy, Justy - prychnąłem - podobnie, jak przy dziecku cukiernika - śmiałem się, widząc podpis Justina, tuż przy podpisie Isabelli.
Zamknęłem teczkę i umieściłem ją spowrotem na miejscu. Tak było bezpieczniej, żeby wróciło to na swoje miejsce, a ja wiedziałem, że James mógłby mi to dać w każdej chwili, kiedy bym go o to poprosił. Jak to on, głównie dlatego, że był we mnie zakochany, no i był zahipnotyzowany przez mojego fiuta. Tak długo, dopuki nie czuł się zagrożony przy jakiejś lasce. Najważniejsze było to, że w końcu wygrałem. To co się stało między mną, a Justinem dziś rano w biurze.. To moje słowo, przeciw niemu. I chociaż nie miałam żadnych wazniejszych spraw, byłem bardzo zadowolony, mieszając jego nazwisko z błotem. Nie było sposobu, by udowodnić to, co się stało. Ale teraz.. Miałem wszystko na piśmie.
Scarlet Lotus bęzie mój.
_______________
Mamy 16 rozdział! Na serio przepraszam, że obiecałam, że będzie niedziela/poniedziałek. To była pusta obietnica! No, ale jeżeli wchodziliście na aska, to wiecie dlaczego.
Jak zwykle jestem wkurzna na Jake'a! Jak on mógł?!
______________
Chciałabym podziękować za już prawie 5 tysięcy wyświetlen w 2 dni, moc jest w Was.
Jeszcze jedna sprawa, chcę żeby tu sie pojawiło na prawde dużo komentarzy, pinieważ, rozpatruje opcje informowani, i chcę widzieć i wiedziec ile was tak na prawdę jest! Moge na was liczyć?
No i w ogóle rozdział sie podoba?
TAKŻE BIJCIE REKORDY W KOMENTARZACH SKARBY <3
Kocham was, mega mooocno.
Follownijcie naszych bohaterów:
@MdbInsabellaPL
@MdbJustinPL
@MdbJasminePL
@MdbRyanPL
ASK
jebaniec, nienawidze ugh jgkhskdjgfhsd
OdpowiedzUsuńspoko rozdzial.troche malo justina i belli.a autorka przegiela z ta akcja jamesa i jakea.fuuuuj.cos czuje,ze bedzie drama,dlatego niecierpliwie sie na kolejny rozdzial.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńdokładnie !
Usuńale akcja :o
OdpowiedzUsuńno faktycznie mało Belli i Justina, ale mam nadzieję, że w następnym to się zmieni c:
To opowiadanie jest inne niz wszystkie. Troche zbiczone ale i tak kocham je. Co do tlumaczenia wszystko idealnie DZIEKUJEMY X
OdpowiedzUsuńjaki skurwysyn po cholerę mu te acta -,- niech tylko powie o tym komuś.. Jeny, a co z matka Belli? No ja już czekam na następny rozdział, jesteście wielkie ze to tłumaczycie xoxo
OdpowiedzUsuńJake jest okropny. ciekawe co będzie z Justinem i Bellą .. Swietny rozdział :) czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńmam nadzieje ze z jusem i bella bedzie w pzorzadku :( nienawidze jake'a .-.
OdpowiedzUsuńCudne... <3
OdpowiedzUsuńJuss i Bella na pewno będą ze sobą .. !!!
Jak zwykle jestem wkurzona na Jake'a, jak on tak mógł
OdpowiedzUsuńA co do tłuimaczenia to świetne *.*
o boże nkfkndskjahodir
OdpowiedzUsuńaż nie wierzę, jaki kretyn!
świetne tłumaczenie:))))))))
Ale się namieszało...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Justin i Bella bd razem. <33
z punktu widzenia Jake'a nie jest to takie interesujące ;x
OdpowiedzUsuńAle ukazuje pewne sytuacje, wydaje mi się że znaczące dla opowiadania. :)
OdpowiedzUsuńum, wszystko możliwe. Z innej perspektywy też czasem lepiej. Ale wiesz takie moje zdanie :)
UsuńMało Justina i Belli, szkoda ;)
OdpowiedzUsuńNo ale przynajmniej dowiedzieliśmy się co nieco o Jake'u :O
Czekam na nexta :)
:*
Kasia.
Osz noooo jestwm tak wkurwiona ze nwm co xd jaki sukinsyn... Ale szczerze to lalam ze on sie z facetem piepszyl xd bozeee xd hahah no ale soe martwie co z matka Isabelli.. Czekam nn <3
OdpowiedzUsuńJake jest *bip* *bip* *bip*.
OdpowiedzUsuńNie lubię go.
Mam nadzieję że z mamą Belli wszystko się ułoży. :)
@NakedFlower1
OdpowiedzUsuńCaly dzisiejszy dzien czytalam to ff i zakochalam sie w nim.! Nie nawidze tego skurwysyna Jake'a ( nw jak odmienic jego imieXD) Mam nadzieje ze w nastepnym rozdziale Justyn dowie sie ze Bella go kocha:) A tak wgl to swietnie tlumaczycie czekam na nn:D
OdpowiedzUsuńBoże, nienawidzę Jake'a !!!!
OdpowiedzUsuńNie wierze że w to co przeczytałam.masakra... Ale Justin nie da sobie odebrać firmy
OdpowiedzUsuńco za ku**s !
OdpowiedzUsuńWow ! Cudooooooo *o* jakie emocje
OdpowiedzUsuńjak się nazywa ta modelka?
OdpowiedzUsuńMiranda Kerr
UsuńJake jest chujem takiem, kutasem, grrrr.. NIENAWIDZĘ GO!
OdpowiedzUsuńDziękuję i czekam na kolejny :)
Buziaki <3
@NowSuitUp
Haha!!! XD JPRDL Jake jest gejem! XD niżej chyba nie mógł upaść -.- debil.
OdpowiedzUsuńKurva gdyby nie było akcji, że Justin nawet nie raczylby z nią pogadać, zapewne byliby już razem... No nic. Czekam :3
jeeeezu jake ty chuju
OdpowiedzUsuńco za skurwysyn -.- omgggg
OdpowiedzUsuńUwielbiam MDB, a Justin awwww
OdpowiedzUsuńrozdział jest boski jak zawsze zresztą *-* tłumaczysz świetnie, a wiem że łatwe do tłumaczenia nie jest, więc dziękuje. Bardzo bym chciała żeby była lista 'informowanych', ponieważ na twittera i tak wchodzę codziennie, a czytam kilka innych blogów więc łatwiej byłoby sie zorientować kiedy nowy rozdział. Także ja jestem za! Czekam na nowy ;*/@potatossy
OdpowiedzUsuńrozdział jest boski jak zawsze zresztą *-* tłumaczysz świetnie, a wiem że łatwe do tłumaczenia nie jest, więc dziękuje. Bardzo bym chciała żeby była lista 'informowanych', ponieważ na twittera i tak wchodzę codziennie, a czytam kilka innych blogów więc łatwiej byłoby sie zorientować kiedy nowy rozdział. Także ja jestem za! Czekam na nowy ;*/@potatossy
OdpowiedzUsuńTłumaczenie jest po prostu świetne! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńświetne tłumaczenie!
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńPojebany Jake
OdpowiedzUsuń♥ Nie lubie Jaka (nwm czy dobrze napisałam imie xd)
OdpowiedzUsuńJake to chuj.Tyle w temacie ...:D
OdpowiedzUsuńJake zajebany fiiut!
OdpowiedzUsuńEj bez kitu ale jestem wkurwiona!!!
OdpowiedzUsuńKocham ! .. jeb*ny Jack
OdpowiedzUsuńJack ty gnoju
OdpowiedzUsuń